Dwór gorzeński w latach przedwojennych

Fot. Seweryn Kurowski

 

Zegadłowiczowski Gorzeń Górny

   

                                                                                dwór...

 

Dwór w Gorzeniu wzmiankowany jako siedziba majątku już w 1419 r., był pierwotnie parterowym dworem obronnym z wieżycą, należącym do rycerskiego rodu gorzeńskiego herbu Topór. Na Grodzisku, za budynkiem, znajdują się ślady wcześniejszej osady z ok. 1300 p.n.e. Dzięki badaniom prowadzonym przez E. Zegadłowicza, część pochodzących z niej wykopalisk posiada dziś Muzeum. W roku 1873 dwór z parkiem i tzw. ,,Resztówką’’ (ok. 30 ha) nabył ojciec pisarza, Tytus Zegadłowicz, profesor miejscowego gimnazjum. Jako wybitny botanik znacznie poszerzył drzewostan parku. Budynek po gruntownej przebudowie miał już wtedy obecny charakter i elewację. Emil Zegadłowicz odziedziczył posiadłość po śmierci ojca. W latach 1922–1928 dwór gorzeński stanowił centrum polskiego regionalizmu: działała tu m.in. grupa Czartak, szkoła rękodzieła i TMBZ.

 

                                                                               ... i park

 

      Sporządzona w roku 1984 przez dr inż. Marię Wojciechowską Inwentaryzacja zieleni i elementów terenowych zabytkowego parku (Gliwice 1984; na zlecenie Pracowni Sztuk Plastycznych w Bielsku-Białej) wymienia 358 drzew liściastych, 40 iglastych i 597 krzewów (ogółem pięćdziesiąt trzy gatunki roślin) znajdujących się w części parkowej majątku Zegadłowicza. Wśród najstarszych i najrzadszych roślin znajdują się: cyprys groszkowy (chamaecyparis pisifera), modrzew europejski (larix europea), żywotnik zachodni (thuja occidentalis), jesion pensylwański (fraxinus pensylvanica), iglicznica trójcieśniowa (gleditsia triacanathos), dąb błotny (quercus palustris), sumak octowiec (rhus typhina), hortensja drzewiasta (hydrangea arborescens).

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ojciec Emila troszczył się o dobra gorzeńskie po gospodarsku: przeprowadził remont dworu i sprowadził do parku wiele rzadkich okazów flory. Swoją wiedzę botaniczną pogłębiał poprzez lekturę dzieł naukowych i pism specjalistycznych. Prenumerował niemieckojęzyczny periodyk „Illustrierte Flora” i sprowadzał dzieła profesora Uniwersytetu Lwowskiego Józefa Nusbauma-Hilarowicza. Prace Nusbauma, propagatora darwinizmu, nieprzypadkowo znalazły się w bibliotece Tytusa Zegadłowicza – jego zainteresowanie teorią ewolucji poświadcza ponadto inna pozycja domowej biblioteki: dwutomowe niemieckojęzyczne wydanie dzieła Karola Darwina Altstamung des Menschen (O pochodzeniu człowieka).

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wieczorem w przeddzień wyjazdu — niebo na wschodzie różowiło się odbiciem blasku zachodzącego słońca, — góra jaroszowska z błękitnej stała się mglisto-złotą — ukląkł u stóp starego dębu i całował nad ziemią złuczone korzenie, które jak mądre, wiekowe węże trwały w spokoju i zamyśleniu —

Oparł Mikołaj czoło o szorstką korę pnia — i oto zeszła nań z gór i dolin modlitwa odległa, z przed tysiącleci — modlitwa ziemi, która przybrała na się kształt wątłego chłopięcia:

— błogosławione życie, które jest jedno we wszystkiem — wieczne —

— błogosławione oczy, które widzą ziemię i niebo —

— błogosławione uszy, które słyszą szum lasu i szum krwi, śpiew ptaków i granie świerszczów —

— błogosławione nozdrza, które chłoną zapach wód i łąk, zapach południa i zapach północy rozkwitłej gwiazdami —

— błogosławiony język, który zna smak soli i miodu —

— błogosławione ręce, które dotykają pnia dębowego, ciepła poranku i chłodu zachodniego zapadu —

— błogosławione ciało — święty instrument zachwytów —

— ziemio — ziemio — ziemio

— myśli doganiająca światło mknące w bezkresy —!— bądź ze mną! — zawsze!

Zagasła różowość nieba.

Na wschodzie zabłysły pierwsze gwiazdy.

E. Zegadłowicz, Zmory

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Drzewa odmienione całkiem stały w słońcu złocistsze i barwniejsze, niż kiedykolwiek.

Góry, zamykające widnokrąg, były czyste i bliskie.

E. Zegadłowicz, Zmory

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Całkiem inne jest niebo z tej pozycji — dalsze, ciemniejsze, ogromnie wysokie; — gałęzie i liście na tem tle wzmagają się dalekością i ku temu ciepłemu stropowi ufnie się pną —

— jakby na palcach stawały —

— kto —?—

— no drzewa —

Zdali znów niosła się świerszczowa muzyka.

Na sen im się zbierało — zarzucili ręce za głowy — nogi w kolanach podnieśli — przymknęli oczy —: są samem życiem, trwaniem, istnieniem, ukształtowaną dziwacznie grudą ziemi — — myśli borówczeją, uszy świerszczeją, na wargach niebieski smak gorącego słońca — — zapada świadomość w mchy, jak w otchłań dziejową globu: szczęście!!

E. Zegadłowicz, Zmory

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

...przerażający obraz: pustka kamienna, smutek skalisty — suche, bezlistne drzewo — posępny, czarny krzyż — stado wron — czaszki i piszczele zwierzęce — — krowy olbrzymie, dziwacznie ubrany szczurołap — gra na piszczałce — obok niego gromada dzieci — za nim procesja długa — aż po załom skalistej perci procesja dziewcząt i chłopców — —niektórzy już iść nie mogą — przyklękła dziewczynka, o skałę głowę wsparła — inna leży na wznak, umarła — — słychać płacz i jęk i świst wichru — i strasznie jest zimno — — z fantastycznej klatki wyglądają złe, czarne szczury...

E. Zegadłowicz, Zmory

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Zapatrzyli się — na wznak leżący, w słodkiem nagrzaniu rozpłynięci — na czuby drzew, na niebo błękitne, na białe chmury posuwające się nad lasem — jak czarodziejskie wyspy na modrem morzu; leżą sobie oto na dnie niebieskich wód.

E. Zegadłowicz, Zmory

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Grodzisko pożółkło z kretesem — a góra Jaroszowska płonie na czubie bukami; bukwina —

E. Zegadłowicz, Zmory

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Takim małym smykom, przedmłodzieńczym dorostkom, las — choćby i taki nierozległy, jak ten na Grodzisku — wydaje się zawsze wielki i zawsze jednako tajemniczy; — niby to go znasz — a tu co po chwila — jeno zboczysz ze ścieżki głównej — natrafisz na wądoły, zapadliny, gęstwinę nieznaną —: ciągłe odkrycia!

Przytem ciepło, cicho, jasno, wonnie! — Borówek na polanach wbród; zatrzęsienie!

Na niziutkich krzewkach wśród drobnego, gęstego listowia czernią się smaczne jagody.

Nie wszystkie jeszcze dojrzały — małe, czerwone owocki są cierpkie i kwaśne.

Najlepsze, najsmaczniejsze to te samotne olbrzymy koloru omglonej matowo śliwki.

Zresztą nie je się jagód pojedynczo — należy nazbierać całą garść i wtedy dopiero! — wtedy pełne usta rozkosznego soku — napęczniałe borówki aż chrupią w zębach — wprawdzie ręce i wargi czernią się jak od atramentu — ale i to jest radosnem znamieniem lata i wakacyj!

Brodzą sobie chłopczykowie po borówkowym chróśniaku — czasem się któryś odezwie — drugi mu odpowie — no i tak; strasznie jest dobrze!

E. Zegadłowicz, Zmory

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zazwyczaj jednak było na balkonie cicho; światło łagodnie przesączone przez okna, zwiększało urokliwie mrok i tajemnicze dalekości.

Noc oddychała równo i mrużyła gwiazdy.

Od Grodziska szedł nieustający szum — szumem odpowiadała z cienia góry Skawa.

Czar i zamyślenie.

E. Zegadłowicz, Zmory

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Pomiędzy trzecim a czwartym kilometrem — od Wołkowic licząc — znajdowała się Poręba Murowana; z gościńca widać było modrzew rozchybotany jak sztandar zielony nad starem domostwem Srebrempisanych. W okolicach tych dość dobrze znane były zmiany pór roku, zależne — jak wiadomo — od ekliptycznego biegu ziemi dokoła słońca. Znano i nawet rządzono się niemi, w zajęciach wiejskich zwłaszcza.

E. Zegadłowicz, Zmory

 

Fot. (c) Mirosław Wójcik

 

muzeum