Ogłoszona plakatami[1] z nadrukiem „Nowość! Nowość!” premiera Lampki oliwnej odbyła się w sobotę, 31 maja 1924 roku, o godzinie 19. Spektakl powtórzono w kolejnych trzech dniach.

     W wydaniu książkowym, jakie ukazało się pół roku po premierze (29 listopada 1924), Zegadłowicz umieścił szczegółowe informacje dotyczące premiery i obsady Lampki oliwnej. W roli Hanki wystąpiła Stanisława Wysocka (dublowana w późniejszych spektaklach przez Jadwigę Żmijewską), Ojca grał Zygmunt Kułakowski, Błażka – Jerzy Chodecki, Dominika – Władysław Bracki (dubler Artur Socha), Jaśka – Tadeusz Burnatowicz (dubler Tadeusz Białkowski). Autorem projektu dekoracji scenicznych był Andrzej Pronaszko. Premierę Lampki oliwnej poprzedziła nadzwyczaj życzliwa dla młodego twórcy i scenicznego debiutanta mowa Karola Huberta Rostworowskiego, który w Zegadłowiczu ujrzał swego następcę, zezwalającego mu swym pojawieniem się godnie opuścić stanowisko nestora krakowskich scen[2].

      Krakowski teatr wystawił ponadto sztukę Zegadłowicza w Bielsku – fakt ten upamiętnił autor zapisując w osobistym kalendarzu pod datą 1 października 1924 roku: „Lampka oliwna w Bielsku”[5].

       31 marca 1925 roku, w dziewięć miesięcy po premierze krakowskiej Lampkę oliwną wystawił Teatr Polski w Poznaniu[6]. Do premiery poznańskiej przyczynili się przyjaciele autora: wadowiczanin na wielkopolskim wygnaniu – Jan Mroziński, który zwrócił uwagę na sztukę Zegadłowicza Bolesławowi Szczurkiewiczowi, dyrektorowi Teatru Polskiego, oraz Wysocka, która ożywiła w marcu 1925 roku przerwane kontakty z zaprzyjaźnionym z nią jeszcze w czasach teatru Studya Mieczysławem Szpakiewiczem, który po opuszczeniu teatru w Toruniu, od niedawna pracował wówczas w Teatrze Polskim w Poznaniu. Wysocka przesyłała swemu dawnemu współpracownikowi sztukę Zegadłowicza, na co Szpakiewicz odpisał: „Dziękuję serdecznie za przysłanie egzempl[arza] Lampki [oliwnej] – jest w nim trochę zmian, co zaś do sceny Domina III aktu, chcemy podyskutować z autorem, który ma przyjechać. Premiera oznaczona ostatecznie na 31 marca. Obsada: Hanka – Arkawin, ojciec – Ryll[7], Domin – Stoma, Błażek – Boelke, Jaśka gram ja i choć mi trudno połączyć to z reżyserią – lecz musiałem, pragnąc możliwie zespołowej całości. Jarocki skomponował niezwykle pomysłową i niejako związaną z tragedią izbę i szczęśliwie rozwiązał wyjście Świątków z niewidzialnie rozsuwanej ściany. W ogóle z Jarockiego wyrasta dekorator na niebywałą skalę z niesłychanem poczuciem sceny i bajeczną techniką rozwiązywania trudnych problemów scenicznych. Do sztuki wszyscy są ogromnie zapaleni, ja zapał ten podsycam, pragnąc, by mi się całość udała, bo rzecz ta warta jest trudu i zachodu” – list z 19 marca 1925 r.

     Podczas spektaklu w dniu 6 kwietnia na sali obecny był autor sztuki, a jego przybycie do Poznania obwieszczały wydrukowane specjalnie na tę okazję plakaty. Reżyserem poznańskiego widowiska był Mieczysław Szpakiewicz (który również wystąpił w roli Jaśka), dekoracje zaprojektował Stanisław Jarocki, zaś w rolach głównych wystąpili: H. Arkawinówna (Hanka), Franciszek Ryll (Ojciec), Robert Boelke (Błażek), Władysław Stoma (Dominik) oraz M. Piotrowski (Przewodnik). Dekoracje sceniczne zaprojektował Stanisław Jarocki. Przychylne omówienia twórczości Zegadłowicza pojawiły się w prasie poznańskiej jeszcze przed spektaklem[8].    Z kolei łódzka premiera Lampki oliwnej odbyła się w Teatrze Miejskim 18 czerwca 1925 roku w reżyserii Zygmunta Nowakowskiego (który wystąpił w sztuce Zegadłowicza jako Dominik)[9] i w scenograficznej oprawie Bolesława Kudewicza. W roli Ojca wystąpił Kazimierz Przystański, Hanki – Stefania Jarkowska, Błażka – Tadeusz Białoszczyński, Jaśka – Tadeusz Żeromski, Przewodnika – Karol Łabędzki. Świątkom domowym postaci udzieliły Antoni Kliszewski, Wacław Gurynowicz, Zenobia Wybrańska i Wera Święcimska.

         Mimo początkowego sukcesu[11], sztuka Zegadłowicza, jak można wnosić z zachowanej korespondencji, nie spotkała się w Łodzi z dobrym przyjęciem, o czym szczegółowo donosił autorowi 13 lipca 1925 roku dyrektor teatru łódzkiego: „okoliczności towarzyszące wystawieniu Lampki oliwnej były mniej pomyślne. Mianowicie sztuki polskie nie cieszą się względami publiczności łódzkiej, żąda się ich od dyrekcji, ale się na nie zasadniczo nie uczęszcza. Przy Lampce oliwnej sytuacja skomplikowała sie jeszcze nieco, bo artystka grająca Hankę (p. Jarkowska) tak ciężko zapadła na gardło, że jest chora do dziś – i sztuka – niestety – po czterech przedstawieniach zeszła z afisza. Nawet zastępstwa zrobić nie mogłem, bo dwie inne artystki o odpowiednim emploi są ­– pardon! – ale... brzemienne (trzeba zbiegu okoliczności). Wobec tego i sama tantiema, którą wysyłam równocześnie z tym listem wypadła śmiesznie mała (wstyd mi po prostu) 85 zł z groszami. Artystycznie – jednak – pozwolę sobie jeszcze raz powtorzyć, Lampka [oliwna] zrobiła to, co w Łodzi zrobić mogła”.

     W miesiąc po rozpoczęciu prób do Lampki oliwnej[12], 4 grudnia 1925 roku – dla uczczenia jubileuszu 30-lecia pracy artystycznej Antoniego Bednarczyka – odbyła się premiera warszawska Lampki oliwnej w Teatrze Narodowym w reżyserii J. Węgrzyna (który obsadził rolę Jaśka) i scenografii W. Drabika[13]. W roli „ludowej Lady Makbet”, jak „Kurier Warszawski”[14] nazwał Hankę, wystąpiła H. Mirska (dublerka L. Pancewiczowa), Ojca zagrał A. Bednarczyk, Błażka – Stefan Jaracz, Dominika – Stoma[15] (dubler M. Myszkiewicz). W role świętych z obrazów wcieliły się Strońska, Owczarska, Zieliński i Skarżyński.

      Pierwszy wystawiony na scenie dramat pod wieloma względami różnił się znacząco od wcześniejszych sztuk Zegadłowicza. Przede wszystkim kompozycja utworu i sposób prezentacji wydarzeń były bliższe wymaganiom sztuki scenicznej. Zegadłowicz wyeliminował ze swego utworu dominującą wcześniej sferę zjawisk nadprzyrodzonych, ograniczając się jedynie do postaci czworga świętych, których malowane wizerunki ożywają trzykrotnie, by ostatecznie opuścić ziemski padół wraz z trumną Ojca. W miejscu treści sugerowanych poprzednio na sposób literacki i opisowy, w Lampce oliwnej pojawiły się obdarzone większą autonomicznością sytuacje, wydarzenia i dialogi. Uproszczeniu uległa także fabuła dramatu, zredukowana została także liczba postaci.

Lampka oliwna – określona w podtytule jako Tragedia w trzech aktach – to dramat ludzkich namiętności, „dramat pierwotnych sił, niepohamowanych żądz, zbrodni”[16]. Osadzona w realiach wsi beskidzkiej tragedia opowiada o kondycji człowieka rozpiętego na kole targających nim uczuć: miłości i żądzy destrukcji, zniewolenia i pragnienia wolności – za wszelką cenę.

    W miejsce szeroko zarysowej w poprzednich sztukach Zegadłowicza sfery wizyjno-symbolicznej nowy dramat ogniskuje treść metaforyczną wokół wyraziście zarysowanego symbolu utożsamionego z tytułowym rekwizytem sztuki – lampką oliwną, która staje się w sztuce Zegadłowicza metaforą życia („ – lampka świeci... / grób staremu kopią dzieci – ” – Lo, 53), spokoju domowego ogniska, prawdy, sumienia (Hanka planująca zabójstwo nie może znieść blasku lampy, którą oświetla ją ojciec).

      Miejscem zdarzeń jest – już tradycyjnie – wieś beskidzka, dramat rozgrywa się w listopadzie, akcja rozciąga się na kilka dni. Realistycznie, wręcz naturalistycznie, prezentowany świat chłopskiej doli poszerzony został o wymiar mistyczny, którego znakiem są zawieszone w chałupie obrazy świętych (Barbary, Katarzyny, Tomasza i Izydora-Oracza) i płomień lampki oliwnej rozświetlający krwawymi refleksami fizyczny mrok i posępne otchłanie wieśniaczej duszy.

     Obrazy świętych – znak rzeczywistości wyższej, stanowiącej zasadnicze tło metafizyczne rozgrywających się wydarzeń – mimo nominalnego powiązania ze sferą ludowej, katolickiej religijności polskiej, zdają się mieć więcej wspólnego z mitycznymi larami, opiekuńczymi duchami czuwającym nad szczęściem domowego ogniska. Ich wypowiedzi – na wzór antycznego chóru – metaforyzują życie beskidzkiego chłopa, którego los jest refleksem doli człowieczej jako takiej.

       Na tle przywołanych w ten sposób zaświatów zjawiają się ludzie z krwi i kości, prymitywni, rządzeni porywami uczuć, biologiczną żądzą, niepohamowaną ambicją: Hanka[17], hoża dziewoja, folgująca swej rozbuchanej chuci z Jaśkiem; Błażek, brat Hanki, bełkoczący frontową niemczyzną w pijackim transie o swych przygodach światowych oraz dorobkiewicz Dominik, który powrócił w rodzinne strony po dwudziestu latach pobytu w Ameryce. Specyficzna hierarchia wartości panująca w beskidzkiej chacie przywołana jest już w pierwszej scenie: w sąsiedztwie dogorywającego ojca toczy się dialog kochanków planujących swoją przyszłość. Groza śmierci blednie wobec siły erotycznego pożądania, zamiast litości i patriarchalnego szacunku, Hanka może okazać ojcu jedynie pogardę i życzyć mu jak najrychlejszej śmierci. Zawiązaniem akcji staje się przybycie do chaty Dominika, a wraz z nim pokusy bogactwa. Pieniądz, którego magiczna moc potrafi przezwyciężyć nawet pożądanie jurnego ciała, staje się katalizatorem upadku moralnego bohaterów Lampki oliwnej. Nawet Hanka, której poślubienie proponuje Błażek swemu kompanowi, staje się towarem, który można korzystnie sprzedać.

       Konfliktem tragicznym Lampki oliwnej staje się zderzenie ograniczenia woli człowieczej (przez powinności rodzinne i etyczne) z pragnieniem wolności i niezaspokojoną pychą. Bohaterka dramatu, Hanka gotowa jest poświęcić dla zaspokojenia swej ambicji („muse pierwso być we wsi” – Lo, 40) zarówno spokój sumienia, jak i fizyczne rozkosze łączące ją z Jaśkiem. Zauroczona bogactwem Dominika, postanawia przyspieszyć przejęcie ojcowskiego spadku. Od tej chwili jest we władaniu własnej zachłanności. Odtrąconemu kochankowi wyznaje:

 

ty mnie nie znos – ! – nie znos wole

jako mi rozsodzo piersi –

jo się – widzis – cało pole –

i tybyś się ze mną spolił –

zyj se sobie – a jo sobie –

jo nie umie cicho zyć – (Lo, 59)

 

        Hanka morduje ojca. Czerwone światło lampki oliwnej zalewa dłonie ojcobójczyni i całą ziemię: „wolnok – ! – cały świat jest mój – !! – ” (Lo, 64).

         Po trzech dniach, wraz z trumną odprowadzaną na cmentarz, wieś opuszcza czworo tajemniczych przybyszów, w których miejscowi chłopi rozpoznają świętych z obrazów: „tak jak–by tu nie kcieli zyć” (Lo, 73). Do chałupy, której Hanka, nowa gospodyni, nie opuściła nawet na czas pogrzebu ojca, przychodzi Jasiek błagając swą byłą kochankę o odtrącenie zalotów bogatego Dominika: „jo wiem un złe tu wniós – ! – ” (Lo, 80). Hanka w wybuchu złości przyznaje się nieopatrznie do popełnionej zbrodni, ale gardzi dobrocią Jaśka, gdy ten godzi się wziąć całą winę na siebie:

 

jo kce wysoko stoć – cyrwono –

tym wnątrznym ogniem rozpolono –

jo jest jak jałowcowy krzok

który pastyrze podpolili –

wies – znos – jak hucy habaź sucho

jak ognień skwircy, wre i bucho –

tak jo –

choć jeden rok – ! – choć jeden rok – !! –

a potem niek się wszyśko zsili –

i niek przepadnie – (Lo, 81)

 

        Rychło słowa te okazują się prorocze. Pchnięty przez Hankę Jasiek uderza głową o komodę i pada martwy. Zrozpaczoną Hanką miotają sprzeczne uczucia. Rozrzewnienie i rozpacz miesza się z zawziętością i pragnieniem zemsty. Od płomienia lampki oliwnej zabójczyni podpala dom i ze słowami: „nicyje będzie wszyśko – / a ino moje i twoje” (Lo, 89) wstępuje w pożogę płomieni zawierając „ślub ogniowy” z umiłowanym Jaśkiem.

        Prawdopodobnie pod wpływem krytyki, która zarzucała końcowej scenie brak prawdopodobieństwa psychologicznego, Zegadłowicz zdecydował się dla Teatru Polskiego w Poznaniu (gdzie Lampka oliwna miała premierę 31 marca 1925 roku) zmienić finał sztuki: Jasiek ginie uduszony przez zjawiającego się nagle w izbie Dominika. Umierając wypowiada jeszcze słowa przebaczenia dla Hanki, a ta po jego śmierci rozpoczyna swój monolog, kończący krakowską wersję Lampki oliwnej. W ten sposób pomniejszona została wina Hanki, spotęgowane zaś zło, które do beskidzkiej chałupy wniósł Dominik.

            Zachęcony powodzeniem dramatu na wielu scenach polskich autor Lampki oliwnej usiłował zainteresować sztuką teatr w Pradze. Pośredniczący w tym przedsięwzięciu Marian Szyjkowski, polonista na katedrze języka i literatury polskiej Uniwersytetu Karola w Pradze, mimo dobrej woli, nie zdołał doprowadzić do czeskiej premiery scenicznego debiutu Zegadłowicza[18].

          Lampka oliwna w swoim zwrocie ku kompozycji klasycznego dramatu greckiego jest ogniwem pośrednim pomiędzy wyrosłą z młodopolskich wzorów estetycznych Nocą świętego Jana Ewangelisty a takimi sztukami Zegadłowicza jak Alcesta czy Betsaba. W porównaniu z poprzednimi dramatami autora Lampki oliwnej w wystawionym utworze zauważyć można tendencję do odrywania przedstawianych na scenie wydarzeń od realiów wsi beskidzkiej: rodzina Hanki zdaje się egzystować w izolacji wobec społeczności wioskowej, w nieomal modelowo zarysowanej sytuacji człowiek pozostawiony jest samemu sobie. W wyostrzeniu osamotnienia i absolutyzowaniu instynktów znaczącą rolę odgrywa brak pomocy instytucjonalnej – sąsiedzkiej czy kościelnej (charakterystyczne, że poza świętymi, którzy opuścili wieś, w Lampce oliwnej brak kontekstu religijnego – nawet obrządek pogrzebu pozostawiony jest Przewodnikowi).

         Krytyczne uwagi dramatowi Zegadłowicza poświęcili między innymi Tadeusz Boy-Żeleński, Jan Lorentowicz (Współczesny teatr polski, II, Warszawa 1935), Antoni Słonimski, S. Adamczewski („Rocznik Literacki”, 1932) oraz Stefan Papée („Misteria balladowe Emila Zegadłowicza”, „Tygodnik Wileński” 1925 nr 2; następnie wydane w formie broszurowej, Poznań 1927). Poza zdecydowanie niechętnymi sztuce recenzjami Boya Żeleńskiego[19] oraz Słonimskiego, który nazwał Lampkę oliwną wręcz „dramatem zwierząt gryzących się o kość”[20], krytyka życzliwie odnotowała pojawienie się na polskiej scenie nowego dramatopisarza[21].

           W formie książkowej Lampka oliwna. Tragedia w trzech aktach ukazała się 29 listopada 1924 roku (na stronie przedtytułowej rok 1925) w wadowickim wydawnictwie Franciszka Foltina, jako kolejny tom firmowany przez Bibliotekę Czartaka. Okładkę książki zdobił drzeworyt wykonany przez Jerzego Hulewicza wyobrażający postacie świętych skupionych wokół tytułowej lampki.

 


[1] Reprodukcja plakatu teatralnego Lampki oliwnej w: Edward Kozikowski, Portret Zegadłowicza bez ramy, s. nlb. po s. 96.

[2] O wystąpieniu Rostworowskiego, w którym uznał Zegadłowicza za swego następcę, parafrazując słowa biblijnego Symeona (Łk. 2,29), przypomniała prasa krakowska jedenaście lat później („Ilustrowany Kurier Codzienny” 1935, nr 317), kiedy ten sam poeta i dramaturg należał do najbardziej aktywnych członków stronnictwa krytyków potępiających Zmory.

[3] Być może mowa o T. Kosteckim, którego nazwisko z uwagą: „kapitan – ? –” figuruje w kalendarzu Zegadłowicza pod datą 25 lutego 1924 roku [148.5]. Nie udało się ustalić innych informacji o tej osobie.

[4] List Emila Zegadłowicza do Mariana Ruzamskiego z 9 stycznia 1937 roku. Oryginał listu znajduje się w zbiorach Książnicy Beskidzkiej w Bielsku–Białej – sygnatura Akc. 1199/85 R–31.

[5] Jak utrzymuje Kozikowski, sztuka miała być grana ze zmianami jego autorstwa – zob. tenże, Portret Zegadłowicza bez ramy, s. 141.

[6] Po poznańskiej premierze Zegadłowicz pisał do Teofila Trzcińskiego [?]: „Byłem w Poznaniu; Lampka oliwna miała sukces znaczny a potrzebą moją jest powiedzieć, że długo jeszcze musiałbym czekać na realizację prac swoich – gdyby nie życzliwa i krzepiąca dłoń Pana, podana mi tak wcześnie i tak... odważnie!. W tej chwili wypoczywam nieco, a raczej choruję – ordynarnie: choruję – Muszę wyjechać, aby podreperować zdrowie. Drogi Panie – gdyby było rzeczą możliwą otrzymanie z teatru nieco grosza, byłbym rad; muszę jakoś zgonic większą gotówkę. Gdyby – a a tu już autor staje się [...] beznadziejny – można i Antygonę wliczyć w poczet tantiem – byłoby jeszcze lepiej – – ” (szkic listu z końca marca 1925 roku) [17.12.2].

[7] Franciszek Ryll, 1878–1928; aktor i reżyser związany ze sceną poznańską od roku 1912. Odtwórca ról komediowych (między innymi w sztukach Fredry i Bałuckiego) w Teatrze Polskim, popularny wśród publiczności Wielkopolski i ceniony przez krytyków teatralnych. W maju 1922 roku obchodził jubileusz 25-lecia pracy scenicznej, w grudniu 1927 roku tytułową rolą w komedii Fredry Pan Banet świętował 30. rocznicę działalności artystycznej.

[8] O Zegadłowiczu pisał w artykule „W obliczu gór i kulis ” Jerzy Hulewicz w „Przeglądzie Poznańskim” (z 19 marca 1925) oraz Maria Jehanne–Wielopolska („Emil Zegadłowicz”, „Dziennik Poznański” z 31 marca 1925).

[9] W Bibliotece Głównej UMK w Poznaniu znajduje się list Zygmunta Nowakowskiego (Kraków, 5 lipca 1925 r.) informującego Zegadłowicza o premierze – inf. za: Kornel Szymanowski, „Z korespondencji teatralnej Zegadłowicza”, „Pamiętnik Teatralny” 1961, z. 3, s. 618.

[10] Kazimierz Wroczyński, pseud. Chigi, Rujwid, 1883–1957; pisarz i dramaturg, reżyser teatralny. Studiował filologię romańską w Heildelbergu, Monachium i Lwowie. Karierę reżysera rozpoczynał w roku 1911 w Teatrze Artystycznym w Warszawie, w latach 1914-1915 był reżyserem i sekretarzem literackim Teatru Polskiego w Warszawie, w latach 1923–1935 oraz 1933–1939 dyrektorem teatrów w Łodzi. Opublikował tomy poezji Circenses (1904), Samolot (1928), jest ponadto autorem komedii Dzieje salonu (wyst 1921), Ona (wyst. 1922), Aby żyć (wyst. 1927). Swoje doświadczenia teatralne przedstawił w Pół wieku wspomnień teatralnych, „Czytelnik”, Warszawa 1957.

[11] Kilka dni po premierze Kazimierz Wroczyński pisał do Zegadłowicza: „Premiera Lampki [oliwnej] odbyła sie w czwartek d[nia] 18 bm. i była bardzo życzliwie przyjęta zarówno przez publiczność, jak i przez prasę, na dowód czego pozwalam sobie przy niniejszem przesłać rezenzję. Materialne powodzenie sztuki będzie – niestety – duzo gorsze, gdyż PT publiczność łódzka prawie że bojkotuje sztuki polskie i tak na ogół słabo uczęszczając na inne. Przypuszczam, że sztuka pójdzie 6 razy” – list z 24 czerwca 1925 roku [15.10.4]. Wspomniana recenzja nie zachowała się.

[12] W liście z 5 listopada 1925 roku Emil Zegadłowicz pisał z Warszawy do żony: „Lampka [oliwna] w próbach, reżyseruje Węgrzyn, gra Jaśka przy tem” [120.28.5].

[13] O przyjęciu sztuki przez publiczność warszawską donosiła Zegadłowiczowi przebywająca w stolicy Leokadia Essmanowska: „Lampka oliwna wciąż idzie, znaczy sie, że publiczność interesuje się i że robi kasę. Podobno w reżyserii Węgrzyna bardzo dobrze wypadła. Z kim rozmwaiałam, to wszyscy z wielką sympatią i uznaniem mówią o tej sztuce, tylko jedna moja znajoma z Muzeum [Etnograficznego, którego kustoszem była siostra Essmanowskiej, Wanda Kamińska – przyp. M.W.] mało nie uciekła z teatru, tak była zdenerwowana sceną zabójstwa ojca” ­– list z 17 grudnia 1925 roku [67.4.20].

[14] [Anons teatralny], „Kurier Warszawski” z 13 grudnia 1925 roku.

[15] Władysław Stoma, właśc. Władysław Łuczak, 1??? – 19??; aktor, w latach 1925–1927 w zespole Teatru Narodowego w Warszawie, od roku 1927 dyrektor Teatru w Bydgoszczy, od 1938 – w Poznaniu.

[16] Władysław Studencki, Twórczość dramatyczna Emila Zegadłowicza, op. cit.,  s. 17–28. W rozdziale „Lampka oliwna” (s. 17–28) Studencki szczegółowo analizuje budowę dramatu i pokrewieństwa łączące Lampkę oliwną z twórczością Mickiewicza, Wyspiańskiego, Przybyszewskiego, Maeterlincka, Orkana, Kazimierza Przerwy-Tetmajera i Staffa.

[17] Zegadłowicz sportretował w postaci Hanki postać autentyczną – niejaką Annę Kowalczykównę, zwaną Błaszczaneczką (od imienia ojca Błażeja), wiejską ekscentryczkę z Gorzenia Górnego, przedmiot niechętnych plotek i fantastycznych opowieści (fama głosiła, że kobieta zamordowała swoje dziecko i pochowała je w piwnicy własnego domu, ale zbrodnię zdradzały kwiaty rosnące na grobie – odmienne w wyglądzie). Brat Kowalczykówny, który w dramacie Zegadłowicz dał życie postaci Błażeja, w rzeczywistości padł ofiarą swego nałogu: wracając nocą zimową porą do domu, spadł z wozu i zasnął w śniegu. Koń pociągnął wóz do domu chroniąc się przed mrozem, natomiast niefortunnego woźnicę znaleziono nad ranem martwego (informacje rodziny Zegadłowicza).

[18] W archiwum gorzeńskim zachowała się korespondencja przebywającego wówczas w Pradze Szyjkowskiego, który 4 lutego 1925 roku donosił Zegadłowiczowi: „Lampka oliwna – na scenę czeską dać ją będzie niełatwo – spróbuję – na luty wracam do kraju [...] [116.8.20].

[19] Tadeusz Boy-Żeleński, Flirt z Melpomeną, Warszawa 1926.

[20] Antoni Słonimski, „Ruch teatralny”, „Wiadomości Literackie” 1925, nr 101.

[21] Pochlebne recenzje o krakowskiej premierze Lampki oliwnej opublikowali między innymi: Karol Hubert Rostworowski („Głos Narodu” 1924 nr 123), Tadeusz Świątek („Głos Narodu” 1924 nr 124), Władysław Folkierski („Rzeczy Piękne” 1924 nr 165), Bolesław Pochmarski („Nowa Reforma” nr 128 z 6 czerwca 1924), Tadeusz Sinko („Czas” nr 125, z 4 czerwca 1924), Józef Wittlin („Wiadomości Literackie” 1924 nr 35). Poznańskie wystawienie dramatu recenzowali między innymi: Edward Ligocki („Kurier Poznański” z 4 kwietnia 1925), Jerzy Koller („Dziennik Poznański” z 4 kwietnia 1925) oraz Stef. [Stefan Papée], „Przegląd Poranny” z 5 kwietnia 1925).

 

 

 

Mirosław Wójcik, Pan na Gorzeniu. Życie i twórczość Emila Zegadłowicza, Kielce 2005, s. 172-178

 

Emil Zegadłowicz, rękopisy Lampki oliwnej; BU Poznań, sygn. 2278, k. 2, 3. 

 

 

 

 

Lampka oliwna

Tragedia w trzech aktach

 

Drukarnia Franciszka Foltina w Wadowicach, Wadowice 1925,

[nakładem „Czartaka”]

 

– rkps BU Poznań, sygn. 2278,

– egz. KB Bielsko-Biała, sygn. 10 002, z dedykacją dla Andrzeja Piwowarczyka,

– egz. BU Toruń, nr kat. 309369,

– egz. BU Kielce, nr kat. 182854,