Gody pasterskie w Beskidzie. Wielkiej Nowiny część wtóra – bo tak zatytułował Zegadłowicz kontynuację ballad – dedykowane zostały Stanisławie Wysockiej Stanisławskiej, jako że w tym czasie (druk Godów ukończono 20 września 1925 roku[1]) poeta pozostawał już w bliskich stosunkach z wielką tragiczką lansującą na scenie krakowskiej dramatyczną twórczość autora Lampki oliwnej. Świeżo zadzierzgnięte znajomości osobiste z towarzyskim kręgiem Wysockiej tłumaczą też dedykację dla Karola Huberta Rostworowskiego poprzedzającą „Balladę o kwietnych błogosławieństwach serca i sadu wykwitłego po gwiazdy”. Książka ukazała się w nakładzie pięciuset egzemplarzy nakładem „Czartaka” w oficynie Franciszka Foltina. Okładkę zaprojektował Ludwik Misky.
Gody pasterskie w Beskidzie to w istocie kolejna konfiguracja raczej niż transpozycja motywów i treści znanych z poprzednich „czartakowych” tomów Zegadłowicza. Analogie są oczywiste, a w odczytaniach krytyki wręcz nużące[2], niemniej jednak na tym tle lepiej widoczne stają się kierunki ewolucyjne liryki Zegadłowicza. W porównaniu z poprzednimi tomami ballad teraz do głosu silniej dochodzą akcenty społeczne oraz – nieobecne od momentu publikacji pierwszego tomu Ballad – obrazy zmysłowej miłości. Coraz częściej też odchodzi Zegadłowicz od gwary beskidzkiej formułując językiem literackim słowa oskarżenia i krytyki kierowane pod adresem możnych tego świata: władców, przemysłowców, bankierów i kleru. Rozbudowaniu ulegają ponadto wątki fabularne, które w przeciwieństwie do lirycznej ulotności i fragmentaryczności poprzednich rozwiązań, teraz nabierają charakteru epickiego. Sześć ballad przypisanych sześciu dniom tygodnia: „nawiedzonego, przemienionego, samarytańskiego, wybaczającego, błogosławionego i dziecięcego”[3], opowiada historię ewangeliczną, ale realia biblijne przybierają kształty rzeczywistości beskidzkiej. Powsinogi: Wowro, Tumulik, druciarz, kamieniotłuk, szklarz, sadownik, Jan Zawada – to apostołowie, Szymon koślawiec wita Jezusa niczym Jan Chrzciciel, matka Jezusa mieszka w beskidzkiej wsi, rodzeństwo Chrystusa – w świecie na tułaczce za chlebem. Cudu przemienienia wody w wino dokonuje Jezus na weselu u Kołka[4], zaś Samarytanka spotkana przy studni jest Żydówką, „beskidzką Rebeką (Gp, 48), która skarży się na swych bliźnich:
jak tu źle! jak tu straszno!!
. . . . . . . . . . . . . .
jakiż los! jakiż byt!!
wszyscy palcem wytykają,
wyśmiewają, wyszydzają: żyd!
żydówka! (Gp, 52)
Pracownice fabryczne, osierocone Marta i Maria, powtarzają historię biblijnego namaszczenia Jezusa, zaś epizod z cudzołożnicą (J. 8:1-11) wpisany jest w losy Feli z młyna, „łasej na chłopskie plemię” (Gp, 62). Sad beskidzki staje się ogrodem Getsemane, śmierć na krzyżu w balladach zmienia się w odejście Chrystusa z grupką powsinóg.
Owa aktualizująca przesłanie ewangeliczne perspektywa pozwala ponadto kwestionować chrześcijański charakter cywilizacji wzniesionej na biblijnym rzekomo przesłaniu i zarzucać zdradę ideałów Chrystusowych. Oskarżenie religii zinstytucjonalizowanej formułowane jest w Godach pasterskich w Beskidzie w sposób jednoznaczny i bezkompromisowy, a jednak nie przeszkadzało to wielu odbiorcom poezji Zegadłowicza uważać go za twórcę katolickiego:
w onej godzinie cudów szkarłatnie bogatej
zaskrzypiały drzwi cicho – a z matczynej chaty
wyszedł Chrystus w tę rzeźkość rosiatą i złotą
i wpatrzył się w barw bezmiar z miłosną tęsknotą [...]
– – i zadrżał – mając w oku te blaski różane
a w sercu mrocz widzącą i one nieznane
przemoce złych przesądów: państwa i kościoły
z których z wstydzącym smutkiem wzleciały anioły
a ostała słów pustka jak ciało bez ducha
jak dzwon z wyrwanem sercem jak chałpa bez dachu
jak łąka bez zieleni jak kwiat bez zapachu –
– jakiż ma być ten naród, który kłamstwa słucha –?–
– jakiż ma być ten naród, który w przemoc wierzy –?–
– jakiż ma być ten naród, który ma żołnierzy
chlubi się wojną, zbrodnią, giełdą i rządami
z których każdy myśl kazi i świętość plami –
a wszystko w imię tego, który wołał: miłość,
kochanie nieprzyjaciół i raz jeszcze: miłość – (Gp, 26-27).
[1] Z nieznanych powodów Zegadłowicz zarzucił plany publikacji Godów pasterskich wcześniej, choć już w końcu roku 1924 pracował nad ostatnią korektą, zaś w korespondencji z Ludwikiem Misky’m uzgadniał szczegóły druku okładki (list Ludwika Misky’ego do Emila Zegadłowicza z 25 listopada 1924 roku). W archiwum poety zachowała się karta tytułowa rękopisu Godów pasterskich z adnotacją: „do drugiej korekty 6 grudnia 1924 = Gorzeń Górny, = EZ” oraz pismo Franciszka Foltina z 12 listopada 1924 roku, w którym wydawca ponaglał „Przypominam i proszę o początek Godów pasterskich”.
[2] Julian Krzyżanowski owej charakterystycznej dla Zegadłowicza mnogości realizacji identycznych gatunkowo utworów użyje jako przykład zjawiska, które nazwał „wirtuozerią liryczną chorej na jałowość manieryzmu” – Julian Krzyżanowski, Nauka o literaturze. „Ossolineum”, Wrocław 1984, wyd. III, s. 274.
[3] Emil Zegadłowicz, Gody pasterskie w Beskidzie. Wielkiej Nowiny część wtóra. Wadowice 1925, s. 7. W dalszym ciągu cytaty z tego wydania oznaczone są skrótem Gp, po którym podaję numer strony.
[4] Marianna z Kołków była żoną Jędrzeja Wowro (poślubiona 22 lutego 1905 roku).
[5] Podpowiedzią w wyborze formy była być może publikacja oficyny Franciszka Foltina, który w roku 1861 wydał tak właśnie zatytułowany zbiór pieśni religijnych – Kancjonał, czyli Kantyczki.
[6] Janusz Stępowski, „Podróż nad Krakowem z p. Zegadłowiczem, czyli o powsinogach siedzących na czapierzastej chmurze i o tem, co On prawił o Alceście, teatrach polskich, o przyjaciołach, krytykach oraz o umiłowanym Beskidzie”, „Ilustrowany Kurier Codzienny. Dodatek Literacki” z 23 marca 1925 roku, s. 3.
[7] Zachowany w archiwum gorzeńskim zbiór listów od Heleny Mączyńskiej został opatrzony przez Zegadłowicza adnotacją: „Pierwszy list był promotorem Kantyczki rosistej – trzeci patrz Piszemy listy”.
[8] Helena z Dzięgielewskich Mączyńska, pseud. sceniczny Łącka.
[9] Franciszek Mączyński, 1874–1947; architekt, konserwator zabytków, jeden z najbardziej aktywnych i zasłużonych architektów działających w Krakowie. Urodził się w Wadowicach, studiował w Krakowie, w Wiedniu i Paryżu. Projektował gmachy użyteczności publicznej (Pałac Sztuki w Krakowie, wzniesiony w latach 1898–1901) i budowle sakralne (kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa z klasztorem Jezuitów, kościół św. Kazimierza); wraz z Tadeuszem Stryjeńskim był autorem projektu przebudowy Teatru Starego w Krakowie w latach 1903–1906. Wieloletni konserwator kościoła Mariackiego. Opublikował między innymi: Z podróży. Ze szkicowników artystycznych, 1931; Kościół Najświętszej Marii Panny w Krakowie, 1938.
[10] Dopisek Zegadłowicza na obwolucie listów Heleny Mączyńskiej. Zegadłowicz najprawdopodobniej pomylił tutaj ojca Franciszka Mączyńskiego z Kasprem Janem Mączeńskim (ok. 1850–1902), który był organistą w Spytkowicach, a od roku 1880 w Wadowicach. Syn Mączeńskiego, Zdzisław Antoni (1878–1961) był również wybitnym architektem.
[11] Władysław Broniewski, „Emil Zegadłowicz”, op. cit.
Mirosław Wójcik, Pan na Gorzeniu. Życie i twórczość Emila Zegadłowicza, Kielce 2005, s. 156-158.
Gody pasterskie w Beskidzie; alternatywny projekt okładki oraz stronica autorskiej korekty druku - BU Poznań, 2243
Gody pasterskie w Beskidzie
„Wielkiej Nowiny” część wtóra. Sześć ballad z poematy „Dziewanny” części trzeciej, księgi wtórej
[nakładem „Czartaka”], Drukarnia Franciszka Foltina w Wadowicach, Wadowice 1925
– rkps. BU Poznań, 2243,
– egz. AEZ GG,
– egz. MBP Wadowice, nr kat. 15801