Zgodnie z informacjami podanymi przez samego autora, Emil Zegadłowicz – po „trzymiesięcznym rygorze wzorowej ascezy”[1] – w dniach od 4 (dzień imienin Tytusa, nieodżałowanego ojca pisarza) do 18 stycznia 1925 roku, „pisząc dniem i nocą od początku do końca”[2], stworzył Alcestę[3] – pierwszy w jego twórczości dramat, którego kanwą są wydarzenia mitologiczne.

    Po symboliczno-naturalistycznej Lampce oliwnej i groteskowych Łyżkach i księżycu, sięgająca do źródeł starogreckiego teatru Alcesta wyznacza kolejny kierunek formalnych poszukiwań młodego dramatopisarza. Z wypowiedzi pisarza wiadomo, iż wiedzę o mitologicznej Alceście (Alkestis) czerpał ze Słownika mitologicznego opracowanego przez ks. Alojzego Osińskiego (Warszawa, t. 1-3, 1806–1812). Historia żony, która poświęca swe życie dla ratowania męża, zaintrygowała Zegadłowicza już w czasie studiów uniwersyteckich. Aczkolwiek pisarz miał świadomość tego, iż nie jest to temat nieznany literaturze światowej, co więcej sam widział w nim raczej materiał na komedię, zdecydował się na podjęcie starożytnego mitu raz jeszcze, kiedy odkrył, iż źródłem dramatyczności jest potrzeba życia Admeta oraz miłość Alcesty i Heraklesa[4].

     Mitologia była jednak tylko maską dla zupełnie bliskich (czasowo, przestrzennie i emocjonalnie) aspektów życia autora Alcesty. W listach[5] pisanych do Edwarda Kozikowskiego, bory tesalskie, w których rozgrywa się akcja Alcesty, porównywał Zegadłowicz do beskidzkich, w wypowiedziach publikowanych w „Listach z Teatru” Heraklesa nazywał „największym powsinogą beskidzkim”, Alcestę – siostrą Hanki z Lampki oliwnej, zaś do Stanisławy Wysockiej pisał, iż los bohaterki jego dramatu może być proroczy dla kolei życia wielkiej aktorki[6], bo też zasadniczym tematem dramatu jest miłość małżeńska kobiety, która dobrowolnie oddaje swe życie za męża.

       W styczniu 1925 roku Zegadłowicz posłał Wysockiej rękopis swej nowej sztuki. W załączonym liście zastrzegł, iż jedynie jego odbiorczyni winna być czytelnikiem nowego dzieła. Reakcja wielkiej tragiczki była entuzjastyczna: „Piszę krótko – donosiła w wielokrotnie redagowanym liście z 25 stycznia 1925 roku – przeczytałam Alcestę – sztuka tak mi się podobała – że dałam ją Trzcińskiemu do przeczytania – przepraszam – proszę o napisanie do niego – sztuka mu się też nadzwyczajnie podobała – chwalił ją. Powiedziałam mu – że doniosłam o tem – żem sztukę dała do przeczytania”[7] [76.206]. Podobnie jak to było z przyjęciem Lampki oliwnej przez Trzcińskiego, Wysocka i teraz zalecała ostrożne i dyplomatyczne postępowanie z małostkowym dyrektorem Teatru:

      "Chciałabym – pisała 26 stycznia 1925 roku – abyś napisał do Trzciń[skiego] – bo jego megalomania jest obecnie w takim rozwoju – że dużo zwraca uwagi na rozmaite drobiazgi. Może go między innemi zapytasz – czy masz przyjechać rozmówić się. Lepiej jeśli to sam dalej poprowadzisz Lulanie – ja nie jestem z nim zbyt dobrze – siedzę tu jeszcze dlatego – żem sobie popsuła sezon i co robić obecnie. Sytuacja w teatrach jest wszędzie ciężka – a jeździć – nie mam siły – bo źle się czuję ciągle. [...] Jeszcze chciałabym zobaczyć Alcestę na scenie – ewentualnie zagrać ją – a potem – bo ja wiem co będzie potem – coś jednak będzie – może zdecyduję się wyjechać – nie wiem – duszę się tutaj formalnie – jeżeli jest mi przeznaczone zginąć – niechże – ale jeszcze spróbuję obrony. Więc drogi Lulanie – Heraklesie – ja najniższa sługa Twoja – co było w moich słabych siłach – to zrobiłam – teraz moc i siła w Twoich rękach – oczaruj Trzcińskiego uprzejmemi słowy – aby nie czuł że robi coś dla mnie. Boże – jak ludzie są mali – mylisz się i Ty Lulanie co do ludzi – przynajmniej co do niektórych w sądzie pomyliłeś się – ja tak obserwuję jak z nich skorupka opada i pokazuje właściwe oblicze. Jakiś duchowy niesmak czuję – wszędzie spekulacja – polityka – intrygi – a niech ich!".

       Spełniając prośbę Wysockiej Zegadłowicz zwrócił się listownie do Trzcińskiego. Z zachowanego szkicu tej korespondencji trudno wnioskować, jakich argumentów użył autor Alcesty, dość powiedzieć, iż Trzciński sztukę włączył do repertuaru swojego teatru. W końcowym fragmencie wspomnianego listu Zegadłowicz pisał: „Zdaje mi się, że dość się tam wszystko wiąże, a przede wszystkiem sama Alcesta – rad z niej jestem. W trzecim akcie kamieniem jest kompozycja muzyczna (Dionizos, Pluton) – co do innych spraw to mają dość wyraźny wykres sceniczny –. Raz jeszcze i jeszcze za zainteresowanie się Alcestą Panu dziękuję – i o dwa słowa odpowiedzi proszę: kiedy – i to: czy autograf dość czytelny, czy trzeba go przepisać – ”. Dzięki temu, że rękopis Zegadłowicza został przepisany (najprawdopodobniej staraniem Wysockiej) i istniał w kilku kopiach maszynopisu, można było rozpocząć próby Alcesty – oryginalny manuskrypt autora został bowiem prawdopodobnie skradziony.[8]

     Zgodnie z pierwotnymi planami, premiera Alcesty miała się odbyć 14 marca[9], ale dramat udało się wprowadzić na scenę już tydzień wcześniej. Krakowską premierę poprzedziły prelekcje przybliżające twórczość Zegadłowicza: 4 marca w Collegium Wykładów Naukowych (Rynek Główny, pierzeja A-B) uatrakcyjniony recytacjami Wysockiej odczyt o pisarstwie autora Alcesty wygłosił Przecław Smolik, natomiast 5 marca odczyt zatytułowny „Alcestis” wygłosił w Klubie Społecznym (Rynek Główny 32) profesor Tadeusz Sinko[10].

      Tytułową rolę w sztuce Zegadłowicza zagrała Wysocka, Admeta – Władysław Krasnowiecki, Heraklesa – Artur Socha, Ojca – H. Modrzewski, Matkę Ada Kosmowska, Eumela – J. Zaklicka. Autorem dekoracji był Feliks Krassowski, oprawy muzycznej – K. Meyerhold i chór Towarzystwa Oratoryjnego.

      Premierowy spektakl powtórzono w dwóch kolejnych dniach, a następnie 11 i 13 marca. Premierze sztuki Zegadłowicza towarzyszyło ponadto wydanie specjalnego zeszytu „Listów z Teatru”: numer 5 owego periodyku redagowanego przez Teofila Trzcińskiego poświęcono właśnie autorowi Alcesty[11]. Spektakl komentowała krakowska prasa piórami życzliwych twórczości Zegadłowicza krytyków: K. H. Rostworowskiego („Głos Narodu” z 11 i 12 marca 1925), Tadeusza Sinko („Czas” z 11 marca 1925), Bolesława Pochmarskiego („Nowa Reforma” z 11 marca 1925). W opublikowanym w „Tygodniku Wileńskim” szkicu „Misteria balladowe Emila Zegadłowicza” Stefan Papée zawarł swoje refleksje z premiery Alcesty (pominięte następnie w książkowym wydaniu Misteriów): „Dwa pierwsze akty przyjęto entuzjastycznie. Dwa dalsze z rozżaleniem do dyrekcji teatru, która zaniedbała swoje obowiązki i szczególnie w akcie trzecim korowody Dionizosa i Hadesa wprowadziła w haniebnej wprost karykaturze”[12]. Bardziej krytycznie ocenił spektakl recenzent nieprzychylnych w tym czasie autorowi Alcesty „Wiadomości Literackich”, który – powołując się na autorytet Alfreda Kerra – zakwestionował prawo współczesnego twórcy do modyfikacji mitu i reinterpretacji symboliki jego postaci. Zdaniem Ameisena, Admet – ów „zimny egoista mitu”[13] zostaje w sztuce Zegadłowicza zrehabilitowany, zaś Eurypidesowa Alcesta – szczera i prosta ofiarniczka – staje się kłamczynią. „I tu – dowodził recenzent – leży załamanie wewnętrzne dramatu, tu przyczyna niepowodzenia”[14]. Uznanie Ameisena zdobyła jedynie kreacja Heraklesa: „Pomysł transponowania heraklesowego trudu z przyziemnej sfery mięśniowego wysiłku w lotną krainę poezji, zdetronizowania Heraklesa-atlety, opoja i żarłoka, na rzecz wieczystego tułacza, niczem nieukojonego marzyciela i poszukiwacza – Boga, jest nowy, świeży i oryginalny. Upaja. On sam wystarczającym jest powodem wprowadzenia tragedii Zegadłowicza na scenę”[15].

        W dniu premiery sztuka przyniosła Teatrowi 1359 zł, w kolejnych dniach odpowiednio: 870, 534, 272 i 782 zł. Z ogólnej sumy dochodu autor otrzymał tantiemę w wysokości 10%, tj. 381, 70 zł. Honorowanie twórczości oryginalnej w Teatrze im. J. Słowackiego – w tak wymiernym aspekcie, jakim są finanse – musi budzić zdumienie, skoro w tym samym czasie Zegadłowicz za przekład sztuki Hasenclevera[16] otrzymał od tegoż Teatru 500 zł [15.9.1][17].

       Początkiem mitologicznego wątku Alcesty jest wyrok, jaki Mojry zesłały na Admeta, króla Feraj w Tesalli, męża dzielnego, uczestnika wyprawy Argonautów i polowania na kaledońskiego dzika. Admet został skazany na rychłą śmierć. Na wieść o tym z pomocą pospieszył Apollo. Deficki bóg, ukarany przez Zeusa, służył niegdyś u Admeta po tym, jak w gniewie po stracie ukochanego syna Asklepiosa zabił kilku Cyklopów. Apollo zdołał wyjednać u Mójr ocalenie Admeta. Warunkiem było jednak znalezienie osoby, która zdecydowałaby się poświęcić własne życie za króla. I tu właśnie pojawia się Alcesta – córka panującego w Jolkos Peliasa, syna Posejdona – wzór miłości małżeńskiej, która godzi się dobrowolnie na to, na co nie mogli odważyć się nawet rodzice Admeta: oddaje za męża własne życie. Złożona w grobowcu Alcesta ocaliła jednak swoje życie. Według jednej wersji mitu stało się to za sprawą Persefony, wzruszonej czynem wiernej małżonki, według innej – z rąk Tanatosa wyrwał Alcestę Herakles, goszczący w tych dniach w domu Admeta[18].

          Dramat Zegadłowicza prócz wspomnianych już aktualizacji starogreckiej przypowieści, modyfikuje przebieg zdarzeń i w wątek mitologiczny wpisuje problematykę wierności, samotności oraz powinności obywatelskich. Akt pierwszy przedstawia salę w pałacu Admeta, w której trwa narada wojenna: mury miasta oblega Akastos, brat Alcesty, chcący w Feraj odnaleźć zabójców swego ojca, Peliasza. Pomawiany przez wodzów o słabość, brak woli zwycięstwa, Admet wyjawia zebranym swą tajemnicę: zgodnie z głosem wyroczni, dzień napaści Akastosa, jest ostatnim dniem jego życia. Gotowość obrony króla nawet przed wyrokami boskimi studzi u zebranych wieść o warunku postawionym przez Mojry: króla może ocalić ten tylko, kto zgodzi się oddać za niego życie. Króla opuszczają kolejno Wodzowie, przybyły pod drzwi komnaty tłum poddanych, „nadgrobni” rodzice, wreszcie kapłani. „Nie odejdziesz, jeszcze żyję – ja!”[19] – z mocą oświadcza przybyła małżonka króla – „tyś potrzebniejszy niż ja” (A, 31). Acesta sposobi się do śmierci. Małżonkowie żegnają szczęśliwe lata wspólnego życia, dzień zaślubin, nieletniego synka Eumela. Nad doczesność Alcesta przedkłada jednak wartości wyższe. Jej śmierć to drugi ślub: „Momentem życie i śmierć, – / ponad życiem i śmiercią / jest szczęście nasze” (A, 37). Z pochwałą Hestii, bogini domowego ogniska, na ustach wychodzi Alcesta dzierżąc w ręku mężowski miecz. Admet staje do boju, rozkazuje uzbroić poddanych, przejmuje dowodzenie.

          Wydarzenia aktu drugiego koncentrują się wokół przybycia do pałacu Admetowego Heraklesa, dobrego druha króla Feraj. Nieświadom grozy wypadków heros ofiarują swoją pomoc w wojnie z Akastem. Wiara wstępuje w Wodzów królewskich – z takim sojusznikiem zwycięstwo zdaje się być pewne. Admet wyprawia ucztę na cześć Heraklesa, który mimo zapewnień Admeta o radości, wyczuwa zgryzotę przyjaciela.

          Postać Heraklesa w Alceście nosi wiele cech łączących greckiego herosa z tymi bohaterami utworów Zegadłowicza, którzy mogą być utożsamieni z samym autorem. Poprzez swą wyniosłą samotność i brak zrozumienia u innych Zegadłowiczowski Herakles podobny jest zarówno do Grzegorza z Nocy św. Jana Ewangelisty, jak i do Wędrowca z Łyżek i księżyca. Chwalony śpiewem za swe czyny bohaterskie, Herakles odpowiada słowami, które streszczają wielokrotnie już w utworach Zegadłowicza prezentowaną teorię „wypracy ducha” – doskonalenia się człowieka na drodze cierpienia i miłości:

 

Widzisz, Admecie, tę chwałę

płynącą z siły mych mięśni

widzą i śpiewają...

a dla mnie to bez znaczenia

[...]

to są czyny ludzkiego cienia...

i to potrafi wielu...

człowiek we mnie... jest po za tem...

daleko...

Szukam człowieka...

szukam Boga!... kocham wyłączność...

Boga, który jest drogą daleką...

wyłączność, która jest drogą bliską...

tą właśnie tułaczką moją,

tą niby bez celu wędrówką...

i w tem jest życie moje...

te zmiany wieczne koło mnie

mówiące o zmianach we mnie...

i w tem jest największa moja przygoda...

[...]

Nie o mądrość mi chodzi, ni wiedzę,

jeno o życie.

No tak – ono jest mądre

i niewyczerpane w sposobach

uczenia nas swoich praw.

[...]

A to jest ciągła wypraca –

wznoszenie się – ; –

jak dąb wyrasta duch

z podłoża swych przeciwności

coraz bujniejszy i wyższy.

                                               (A, 52–54).

 

    Herakles wyznaje Admetowi – co jest, oczywiście, Zegadłowiczowską modyfikacją mitu – iż on również kochał niegdyś Alcestę, ale umiłowanie przestrzeni nietkniętych ludzką nogą okazało się silniejsze. Akt drugi kończy żałobna wieść przyniesiona przez służebne Alcesty o wejściu ich pani do grobowca. Admet dopiero teraz wyjawia Heraklesowi wyroki losu, zaś ostatnie słowa króla powtarza – niczym w Dziadach części II – Chór Służebnych: „Lecz jeśli ktoś z dobrawoli / życie swe za niego poświęci, / żyć będzie” – (A, 64). Podobnie, kiedy Herakles obiecuje wyrwać Alcestę śmierci, Chór Mickiewiczowską frazą wita odmianę losu: „Życia, życia Alceście! / cofnione wyroki Boże” – (A, 67).

       Scenerią aktu trzeciego jest wnętrze grobowca, gdzie Alcesta żegna się ze swym młodym życiem. W siedmiu scenach tego aktu następuje wewnętrzna przemiana bohaterki, która od początkowego spokoju, jaki daje jej pewność życia wiecznego, poprzez obudzone perspektywą śmierci pragnienie życia i miłości, daje posłuch głosowi swej – skrywanej przed mężem – młodzieńczej miłości do Heraklesa. Śmierć zdaje się być Alceście jedynie epizodem w kole wiecznych narodzin i śmierci:

 

O wielkie, o niepojęte, o wieczyste życie,

o święte życie,

rozfalowane jak morze,

co się z wieczności po wieczność kolebie,

– każesz mi odejść z kręgu umiłowań

abym tem łacniej, abym tem ochotniej

mogła powrócić do ciebie –

(A, 72).

 

       Siła ducha, czystość ofiary, moc poświęcenia pozwalają stojącej u wrót śmierci Al.ceście wspierać męża – „w miecz zaklęta i tarczę i męstwo!” (A, 75) walczy u boku Admeta. Wkrótce jednak, wobec realnej grozy śmierci, z obezwładniającą siłą powraca umiłowanie świata, na którego ołtarzu Alcesta zdecydowała się złożyć największą ofiarę. Ewokacją tych rozterek ducha są przeciągające opodal grobowca orszaki Dionizosa i Plutona. Poddani boga wina sławią życie, uczą radosnej mądrości: „jedno jest prawo / i jedna jest prawda: życie!!” (A, 79), zaś demony i ziemnice wynoszą „władztwo Plutona błogosławione... / darzące bogactwem spokoju... / [...] bogactwem bezcennem...” (A, 82).

        Przynaglana wezwaniem podziemi Alcesta z mieczem Adametowym wstępuje do grobowca. W chwili ostatecznej próby zrywa jednak maskę obłudy, dociera do najgłębszej prawdy o swoim życiu:

 

inny jest człowiek w współżyciu,

a inny w samotności...

kiedy się sobą staje...

pełen lęku i pokory –

sam... w przeogromie wszechświata...

[...]

Com zwała wpierw samotnością

było li osamotnieniem...

I oto w chwili śmierci

dopiero jestem samotna, –

przetom nie stworzyła nic!

                                               (A, 84–85)

 

         Klęską życia Alcesty było sprzeniewierzenie się uczuciu miłości do Heraklesa. U boku Admeta przyszło jej wieść życie kłamliwe, i przyszło ofiarę złożyć kłamliwą: „okłamywaniem siebie jest życie, / okłamywaniem – śmierć!” (A, 85) – rzecze w rozpaczy. Teraz dopiero – na chwilę jedynie – wraca Zegadłowicz do podstawowej wersji mitu: w grobowcu zjawia się Herakles i ratuje od śmierci ukochaną Alcestę siłą swej miłości: „człowiek silniejszy jest niż los!” (A, 89). Za życie Admeta i Alcesty ofiaruje samego siebie, oddając się we władanie nieznanym bogom.

        W ostatnim akcie dramatu akcja przenosi się na powrót do pałacu Admeta. Król został ciężko ranny w bitwie, kiedy ruszył w pościg za Akastem poza mury miasta. Mimo śmiertelnej rany Admet nie poddaje się zwątpieniu, nie godzi się na poddanie miasta. Jak Herakles wierzy w moc człowieczą przewyższającą wyroki bogów: „los może już rozstrzygnął, – / lecz człowiek, – / lecz wy, – / nie wolno opuszczać rąk. – – ” (A, 115) – krzepi nadzieją żołnierzy. Dowództwo przejmuje Herakles. Alcesta ze wstydem wyznaje mężowi swoją niemoc: „nie wytrwałam w mym czynie, zamącona, rozdarta, zawodna” (A, 120). Głos trąb wieści zwycięstwo Heraklesa nad Akastem. W przypływie sił Alcesta dopełnia swej ofiary: przebija się mieczem. Wkrótce potem życie kończy Admet.

        Zwycięski Herakles, „wieczny włóczęga / kochanek wszystkich dróg” (A, 129), odrzucając prośby mieszkańców ocalonego Feraj o pozostanie z nimi jako następca Admeta, odchodzi na wieczną wędrówkę.

 


[1] Emil Zegadłowicz, W obliczu gór i kulis, s. 11.

[2] Tamże.

[3] W druku Alcesta ukazała się jedynie jako egzemplarz teatralny w roku 1925 (błędną datę 1924 podaje w książce Misteria balladowe Emila Zegadłowicza, 1927 Stefan Papée). 20 czerwca 1925 roku Zegadłowicz zwrócił się do Drukarni i Księgarni św. Wojciecha w Poznaniu z propozycją wydania dramatu. W imieniu Działu Wydawniczego odpowiedź nadesłał Szczepan Jeleński: „Co się tyczy dramatu Alcesta, to poza naszym »Teatrem Ludowym« nie wydajemy rzeczy w układzie scenicznym, a nie wydaje nam się, aby dramat Szan[ownego] Pana nadawał się do tego cyklu, będzie on bowiem o zbyt wysokim poziomie dla tego popularnego wydawnictwa”. Dopiero w roku 1932 Alcesta opublikowana została w wyborze Dramatów Zegadłowicza. Rękopis sztuki znajduje się obecnie w zbiorach Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu – sygn. 12673/III.

[4] O genezie dramatu mówił Zegadłowicz w wywiadzie udzielonym redakcji krakowskiej gazety: „Mit o [Alceście] zainteresował mnie już przed 14 laty, kiedy to w Krakowie studiowałem na Uniwersytecie historię sztuki. Alcesta przyszła definitywnie na świat w styczniu br. [...] Mit o Alceście etycznie niezwykle ciekawy, nie pozwolił mi długo wysnuć odpowiednich dramatycznych momentów. W przeciągu tych 14 lat dowiedziałem się za to, że temat po raz pierwszy w ogóle opracował w dramcie Eurypides – potem także Hofmanstahl i kilku innych!... Literatury tej o Alceście do dziś dnia nie znam. Dlaczego? – ot po prostu, na pewno by mi tylko przeszkadzała w tworzeniu... [...] Stare podanie ludowe greckie mówi: na królu Admecie cięży [!] przepowiednia, że musi umrzeć, o ile ktoś się za niego nie poświęci. Ten warunek spełnia jego żona – Alcesta. Dowiedziawszy się o tem Herakles, przyjaciel króla Admeta – gromi śmierć i Alcestę sprowadza mu na powrót... Niech mi pan teraz powie, co w tem wszystkiem jest »dramatycznego«. Właściwie wszystko to może nasunąć pomysł do komedii. Biedziłem się, aż – pewnego dnia u siebie w Gorzeniu Górnym – gdzie nawiasem powiedziawszy, góry beskidzie są bardzo podobne do gór tessalskich – urodziłem – dra–ma–tycz–ność! Mianowicie, dramatyczność odnalazłem w potrzebie życia Admeta (wojna z Akastem) i w miłości Alcesty i Heraklesa...” – Janusz Stępowski, „Podróż nad Krakowem z p. Zegadłowiczem”, „Ilustrowany Kurier Codzienny. Dodatek Literacki” z dn. 23 marca 1925 roku. Wycinek z tym artykułem przechowywał Zegadłowicz w swoim archiwum.

[5] Korespondencję tę przytacza Władysław Studencki w swojej książce Twórczość dramatyczna Emila Zegadłowicza, s. 13–14. Tamże szczegółowe uwagi interpretacyjne dotyczące Alcesty.

[6] O treści korespondencji Zegadłowicza możemy wnioskować z następującego fragmentu listu Wysockiej, która pisała bezpośrednio po pierwszej lekturze sztuki: „Jeśli to jest i ma być dla mnie prorocze – niechże już konkretnie stanie się takiem, o Heraklesie –” (list z 25 stycznia 1925 roku.

[7] Zupełnie inne – i w świetle cytowanych tu lisów aktorki wielce niewiarygodne – opinie Wysockiej po pierwszej lekturze Alcesty podaje Edward Kozikowski, powołując się na własne rozmowy – tenże, Portret Zegadłowicza bez ramy, s. 161.

[8] W liście do Zegadłowicza z 17 maja [?] 1925 roku Wysocka napisała: „Wyobraź sobie –– że rękopis Alcesty gdzieś się zaprzepaścił w teatrze – ktoś go widocznie ukradł (musi być u nas zbieracz, bo i Edzia Leszczyńskiego rękopis zginął) zabrałam jeszcze jeden na maszynie pisany i posłałam Miłaszewskiemu, bo prosił – napisałam na nim: własność autora; tam go trzeba poszukiwać w razie potrzeby”.

[9] Taka data pojawia się w korespondencji Zegadłowicza do Wysockiej i do Tadeusza Szantrocha, któremu pisarz donosił 1 lutego 1925 roku: „Pisał dziś także Świątek; więc Alcesta ma iść 14-go marca. Ciekaw jestem, co z tego wyniknie” ­– cyt. za.: Listy Emila Zegadłowicza do Tadeusza Szantrocha z lat 1924–1933. Opracował Józef Dużyk. Rocznik Biblioteki Polskiej Akademii Nauk, Kraków 1964, s. 334.

[10] Emil Zegadłowicz już w trakcie pisania Alcesty przewidywał zainteresowanie tego badacza literatury antycznej treścią sztuki. W jego notatkach z tego okresu znalazło się zdanie: „Sinko będzie miał frajdę – ! temat dla niego – ad hoc! boć to już Eurypides pisał Alcestę”.

[11] „Listy z Teatru” 1925 nr 5 (luty-marzec). W numerze znalazły się artykuły Zegadłowicza („W obliczu gór i kulis. Z listów do przyjaciół”, s. 125–131; „Ballada o teatrze krakowskim”, s. 161–164) oraz wypowiedzi związanych z jego twórczością krytyków teatralnych i zaprzyjaźnionych artystów: Tadeusza Sinko („Przemiany Alcesty”, s. 131–137), Władysława Leopolda Jaworskiego, Tadeusza Świątka, Tadeusza Szantrocha, Edwarda Kozikowskiego i Franciszka Siedleckiego.

[12] Stefan Papée, „Misteria balladowe Emila Zegadłowicza”, „Tygodnik Wileński” 1925 nr 2 (z 19 kwietnia), s. 3.

[13] Aleksander Ameisen, „Polska »Alkestis«”, „Wiadomości Literackie” 1925 nr 13, s. 3.

[14] Tamże. Stanisława Wysocka odczytywała tę krytykę jako subiektywny wyraz męskiej interesowności. W kwietniu 1925 roku pisała do Zegadłowicza: „Mężczyźni w ogóle niczego zrozumieć nie są zdolni – czytałeś co Ameisen napisał w »Wiadomościach [Literackich]« o Alceście – powiada że jej wierzyć nie można – tak płytko załatwia się z najczulszą psychologią – oh ta prostolinijność męska –”.

[15] Tamże.

[16] Tragedia Waltera Hasenclevera z roku 1917, przetłumaczona dla Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie przez Emila Zegadłowicza w roku 1924 (wydana jako egzemplarz teatralny). Autograf tłumaczenia – z datą: „Gorzeń Górny, październik 1924” – znajduje się w zbiorach Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich PAN we Wrocławiu, sygn. 12868/II. Informacja o wydaniu w roku 1924 egzemplarzy teatralnych dramatu pochodzi z bibliografii utworów Emila Zegadłowicza zamieszczanych w jego publikacjach (między innymi w tomie Dęby pod pełnią, 1929) i cytowanego przez Edwarda Kozikowskiego listu Emila Zegadłowicza z dn. 31 grudnia 1924 roku – zob. E. Kozikowski, Portret Zegadłowicza bez ramy, s. 148.

[17] Tak korzystne honorarium uzyskał Zegadłowicz dzięki staraniom Stanisławy Wysockiej, która w kwietniu 1925 roku donosiła przebywającemu wówczas w Poznaniu pisarzowi: „Antygonę załatwiłam – 500 zł (po 100 od aktu)”.

[18] Tak przedstawia wątek Alcesty Zygmunt Kubiak w swojej książce Mitologia Greków i Rzymian, „Świat Książki”, Warszawa 1998, s. 266–268. Inne wersje mówią nie o karze dla Admeta, ale przywileju wykupienia się czyimś kosztem od śmierci, jaki Admet uzyskał od Apollona i Artemidy (Lucilla Burn, Mity greckie, przełożył Robert A. Sucharski, Prószyński i S-ka, Warszawa 1999, s. 30)

[19] Emil Zegadłowicz, Alcesta. Dramat w czterech aktach w: tegoż, Dramaty, Szamotuły 1932, t. 2, s. 30. Z tego wydania pochodzą wszystkie cytaty. Lokalizację cytatu oznacza litera A, po której podano numer strony.

 

 

Mirosław Wójcik, Pan na Gorzeniu. Życie i twórczość Emila Zegadłowicza, Kielce 2005, s. 190-195.

Emil Zegadłowicz, Alcesta. Dramat w czterech aktach,

BU Poznań, sygn. 2271, k. [nlb].

Emil Zegadłowicz, Alcesta. Dramat w czterech aktach,

w: tenże, Dramaty, t. 2, Szamotuły 1932, s. 5-130.

 

 

 

 

Alcesta

Dramat w czterech aktach

 

– rkps. BU Poznań, sygn. 2271,

– rkps. B ZNO Wrocław, sygn. 12673/III

 

wydanie książkowe w:

Emil Zegadłowicz, Dramaty, t. 2, Szamotuły 1932

– egz. BN, sygn. I 293.730,

– egz. ŚBC, sygn. I 68030.2