Odejście Ralfa Moora
Poznań 1919, 88 s.
Biblioteka Zdroju, tom IV
Czcionkami "Zdroju" w tłoczni "Pracy" w Poznaniu
– egz. AEZ GG
– rkps. BG UAM Poznań, sygn. 2236
Oprócz wydawania pisma Jerzy Hulewicz uruchomił towarzyszącą periodykowi artystycznemu inicjatywę wydawniczą – Bibliotekę „Zdroju”. Tu ukazały się dwie książki Emila Zegadłowicza drukowane uprzednio w „Zdroju” Odejście Ralfa Moora[1] oraz „poemat symfoniczny” U dnia, którego nie znam, stoję bram2]. O losach swoich książek Zegadłowicz zwyczajowo i szczegółowo informował żonę:
Odejście Ralfa Moora już wyszło jako książeczka – czytałem w dziennikach – jeszcze jej nie widziałem. Chciałbym przywieźć – może już ją do tego czasu otrzymam –
Będzie około 80-u stron – tak przypuszczam – najgorsze, że nie przestrzegali przerw po poszczególnych częściach – i że dużo jest błędów drukarskich (tak przynajmniej było w „Zdroju” – a nie przypuszczam żeby w książce było inaczej – bo to zaraz po łamaniu kolumn drukowano – ) Wysłałem do Poznania dalsze rzeczy – i mam zamiar pertraktować z „Ostoją” o sprzedaż Legendy Ziemi – Niestety w obecnych warunkach prawie nic pisać nie mogę. Coś niecoś pragnę zabrać do Gorzenia może się uda mi „wykończyć” parę scen rozpoczętych (list z 22 października 1919 roku [120.6.27]).
Na wystawach tutaj [w Warszawie – przyp. MW] pełno Ralfa Moora – Szkoda że tak nędznie wydany (list z 20 listopada 1919 [120.6.32])
Poemat Odejście Ralfa Moora ukazał się jako czwarty tom Biblioteki „Zdroju”. Kiedy zestawimy tę publikację z dwiema innymi książkami Zegadłowicza, jakie ukazały się w tym samym roku (tj. z Poezjami i Tematami chińskimi), łatwo zauważymy, że poeta nadal poszukuje własnych środków wyrazu i nie jest wolny od wpływu ze strony obcych mu dotychczas środowisk artystycznych. Poezje dokumentują poetycką przeszłość Zegadłowicza: wiersze składające się na ten tom powstały w latach 1910–1915, zatem rok publikacji nie jest miarodajny dla analizy rozwoju liryki ich autora. Z kolei publikacja Tematów chińskich, które opuściły drukarnię o jeden dzień później niż Poezje, motywowana była przede wszystkim względami pozaestetycznymi. Mimo wszystko, na tle książek ogłoszonych drukiem w roku 1919, Odejście Ralfa Moora dowodzi istotnych przewartościowań zarówno treściowych, jak i formalnych liryki Zegadłowicza.
Zasadniczą ideą poematu jest droga doskonalenia się człowieka, uwalniającego się z zależności społecznych (koncepcja artysty – arystokraty[3]) i biologicznych. Ów trud, dla którego Zegadłowicz ukuł neologizm „dokon doczesny” (ORM, 33), jest jedynie etapem osiągania przez jednostkę najwyższej świadomości. Zgodnie z prawem „biogenetycznego ducha” (ORM, 34), ziemska egzystencja jest „drogą gąsienicową” (ORM, 34), na której człowiek gromadzi mozolnie doświadczenie pozostając w mocy łudzących go, skrywających sedno rzeczywistości, zmysłów. Z kolei śmierć to tylko „sen poczwarki” (ORM, 35), konieczny dla osiągnięcia piękniejszej postaci bytu – kres życia jest przejściem do nowych form zaziemskiej świadomości:
Wstrząs!
Przesila się duch – zwyża –
– budzi ze snu –
Wyzwala s w ą drogę
poczętą
TAM
Przerzuca s w ó j most, arkadę tęcz
z siebie w przestrzeń –
– dotyka powłoki zakrzepłych law
( – świadomy wymiar – )
– słucha t u gry
( – echo – )
– widzi odbicie w ułudzie
( – gwiazda w zatoce – )
tego co wieczne,
p r a w d z i w e.
(ORM, 35–36)
Na wyższym etapie rozwoju, ludzka świadomość zyskuje nowe wartości i nowe prawdy, a przede wszystkim osiąga zrozumienie jedności kosmosu, co implikuje „umiłowanie wszystkiego” (ORM, 36) – miłość przewyższającą przyziemne ograniczenia. Ralf Moor dzieli się z tłumem swą wiedzą na temat złudzenia, jakim jest ludzkie życie biorące pozór za rzeczywistość, życie paradoksalne i niedorzeczne, jakie wiedzie „człowiek wczorajszy” – „absurd spekulatywności”, „kapłan interesu” (ORM, 44). Aczkolwiek świat poematu zawieszony jest w abstrakcji na tyle, na ile wymaga tego uniwersalna wymowa idei utworu, uznać można, iż ziszczająca się nowa era, „nowych dziejów summa” jest refleksem żywionej przez Zegadłowicza nadziei, iż oto z morza krwi wielkiej wojny 1914–1918 wyłania się nowy świat, wolny od destrukcyjnego wpływu ludzkiej pychy i ambicji, od militaryzmu i żołdactwa:
Człowieku w kasku żelaznym przygniatającym i zasłaniającym zarazem dal wyżynną –
(...)
A głos twój człowieku wczorajszy jeden był:
daj! daj!
chwałę i władzę
za cenę życia, za cenę krwi – – !
Przeto naszedł cię z ciebie poczęty huragan,
przemożnej tuczy niszczący wichr,
zwichrzył ziemię,
przeorał,
trupami zasiał,
czołgami zabronował;
grom
morza krwi rozpalił;
grom
zawalił na głowę twą budowlę
o dumnej strukturze lecz płytkich fundamentach –
Tak oto ziścił się słów tych dogłębny sens: nic dla cielesnego celu nie istnieje – –
Takiem było twe przemienienie człowieku wczorajszy.
Nad bojowisk smętarzami,
nad osowcami samotnych grobów,
nad żarnicami zgliszcz i popielisk,
nad kałużami krwi,
nad całą przeraźliwą, niepojętą męką ludzką wstaje ŚWIT.
Świt!
N o w y c h d z i e j ó w s u m m a.
(ORM, 44–46)
Zapoczątkowana Era Ducha zyskuje w poemacie cechy Edenu: „ziemia pokrywa się kwieciem / wody błękitem radosne – / mową kwiatów / barwą i wonią / przemawia glob” (ORM, 39). Droga zyskuje w poemacie Zegadłowicza znaczenie uniwersalnego symbolu wyzwolenia i odrodzenia; trudu docierania do pełni człowieczeństwa w historii starożytnej Grecji i w czasach wyjścia Izraelitów z Egiptu. Najszersze tło ludzkich poczynań prowadzących na wyżyny ducha przywoływane jest poprzez zapożyczenia kulturowe (rzeźba Praksytelesa[4], malarstwo Bevenuto Celliniego[5], Verrocchia[6], krużganki w Sais[7], skała tarpejska[8], Hory[9], kapłan Apollina[10]), lekturowe (cytaty ze Starego i Nowego Testamentu) oraz latynizmy.
W wykładzie na temat wieczności i nieskończoności Ralf Moor formułuje dwie istotne prawdy o „autogenezie” (ORM, 56), to znaczy o rozwoju duchowym człowieka. Po pierwsze, teza o wyższości człowieka zakorzeniona w przeświadczeniu o synostwie Bożym i Bożej opiece nad stworzeniem jest zarówno zanegowaniem możliwości rozwoju człowieka, jak i źródłem pychy: „Nie jesteś niczem innem jedno ewolucji słowem!” – dezawuuje Moor usypiające ludzkiego ducha teorie (ORM, 53). Po drugie: człowiek jest jedynie chwilowo zróżnicowaną formą jednorodnej i niezmiennej w swej istocie materii – tu zwanej „Jednością” lub „Duchem” – która jawi się na zewnątrz w kształtach zależnych od „okresów wyzwolin” (ORM, 53). Również i pod tym względem indywidualny, doczesny byt człowieka jest jedynie etapem rozwoju kosmosu: „Ewolucji ( – Wyzwalania – ) słowem jesteś!” (ORM, 54). Człowiek – poprzez Ducha, tj. esencję materii – jest zatem w istocie tożsamy wszystkim innym przejawom uniwersum. „Poprzez mgławic atomy, drobiny wody, ziemie, kryształy, rośliny zwierzęta” (ORM, 55) winien tworzyć Boga – co w tym kontekście oznacza ostatnią, najdoskonalszą formę świadomości: „Bóg – NADŚWIADOMOŚĆ” (ORM, 56).
„Oto rzeczenie Ralfowe” (ORM, 57) – kończy swój wywód bohater poematu stawiając kropkę nad i przypuszczeniom czytelnika, który nie mógł mieć wątpliwości, iż dziełu Zegadłowicza patronowało dzieło Fryderyka Nietzschego Tako rzecze Zaratustra. To za niemieckim filozofem podjął autor Odejścia Ralfa Moora tezy o ludzkiej pysze, egoizmie i ambicji skrywanych za maską chrześcijańskiego miłosierdzia i pokory, to za Nietzschem powtórzył teorię o woli mocy kształtującej rozwój ludzkiego ducha i konieczności przeduchowienia człowieka, to w myśl autora Narodzin tragedii rozprawia się z kulturą filisterską. Obecne w poemacie Zegadłowicza uwagi dotyczące kultu Apollina (ORM, 26) i szału średniowiecznych biczowników (ORM, 54) zyskują głębsze znaczenie w świetle teorii Nietzschego o ścieraniu się w dziejach kultury dwóch sił: apollińskiej i dionizyjskiej, będących uosobieniem żywiołowej aktywności i tworzenia oraz przeciwstawionego im światopoglądu teoretycznego, kontemplacyjnej postawy wobec świata.
Myśl Nietzschego patronuje także prawdom, jakie Moor głosi na temat roli religii i tradycyjnego rozumienia pojęcia „Bóg”. Tak jak autor słynnego powiedzenia „Bóg umarł”[11], Zegadłowicz przedstawia koncepcję relatywności wyznania wobec postulatu doskonalenia duchowego człowieka i prezentuje naturę wolną od wartościowania moralnego:
W jakiejkolwiek religii zrodzon jesteś –
czyimkolwiek wyznawcą jesteś –
czyliś pierwszym człowiekiem, czy ostatnim
( – wymóg jeden: byś stanął na wyżynie – )
(ORM, 49)
Bezmiłosny był uśmiech Słońca –
– jak Przyroda.
( – zachwytem poetów jej „piękność”)
co ni dobra, ni zła –
bezmiernie obojętna
w własną zapatrzona
Pracę –
(ORM, 39–40)
Kształt artystyczny Odejścia Ralfa Moora jest wyznacznikiem pewnej innowacji formalnej w stosunku do dotychczas opublikowanych utworów Zegadłowicza. Świat poematu jest w większym stopniu abstrakcyjny, zbudowany z uczuć, emocji, a nie z konkretów. Z obsesyjnym natręctwem powracają słowa, których już samo przytoczenie pozwala na zorientowanie się w tematyce i nastroju poematu. Spośród powtarzanych z manieryczną niemal regularnością Zegadłowiczowskich słów–kluczy najbardziej charakterystyczne: „żal”, „skarga”, „wola”, „duch”, „ból”, „męka”, „moc”, „duch”, „serce”, „wieczność”, „byt”, „lęk”, „nieskończoność” jednoznacznie określają tonację liryczną poematu. Dramatyczności prezentowanym rozterkom duchowym bohatera ma przydać napięcie intensyfikowane leksykalnie („nagle”, „krzyk”, „spazm”, „gwałt”, „szał”, „trzask”, „grom”), graficznie (znaki wykrzyknienia, pauzy, kropki w funkcji retardacyjnej) i rytmicznie (rwany tok wersu, drastyczne zróżnicowanie rozmiarów wersu z częstym wykrzyknieniem jednosylabowym). Mimo tego (a być może: w efekcie tego) poemat nie jest wolny od mało przekonywującego patosu, pretensjonalnej emocjonalności.
Brak w nowym poemacie Zegadłowicza obecnych uprzednio w jego utworach elementów epickich – narrację, wywód dyskursywny zastępują sygnalizowane skrótowo obrazy budujące oderwane sytuacje o wielkim napięciu emocjonalnym:
Zachłysnął się tłum wieścią:
– JEDEN Z POMIĘDZY NAS ODCHODZI –
– – odchodzi –
Rozniosły się te słowa
( – liście jesiennych wichrów rozwiane podmuchem – ) –
wzbiły nad głowami jękiem,
płaczem,
trwogą,
( – dzwony rozpacznych bólów walące obuchem – ) –
opadały nisko w mrukliwy poszust
( – jaskółka lot wiodąca nad wód graniem głuchem– ) –
wytryskały nagłym rzutem krwawego spazmu po jasny błękit
( – gejzer, ogień, krzyk ziemi ztrwożonej bezruchem – ).
. . . . zmilka wichr . . . .
. . . . niewładem opadają liście . . . .
. . . . opadają w błoto i żwir ścieży . . . .
Załkał też słów tych sens najgłębszy na dnie strapionych pomyśleń.
(ORM, 15–16)
W zakresie eufonii uderza brak właściwej dotychczasowej twórczości Zegadłowicza melodyjności. W miejsce dość ściśle kontrolowanego rachunku rytmicznego wersów pojawiają się konstrukcje przełamujące systemowe uporządkowanie, rozbijające spokojny tok wiersza częstymi eksklamacjami i – mającymi intensyfikować napięcie – pauzami rytmicznymi. Stare przyzwyczajenia umierają jednak z trudem: mimo rwanego, zaburzonego rytmu podziemnym nurtem sączy się w poemacie tendencja do ujęcia słownego potoku w karby mowy śpiewnej, balladowej. Jak echo z przyszłości brzmi litanijna konstrukcja wypowiedzi bohatera poematu:
Ralf Moor
człowiek odchodzący
mówi
miarowo, zciszenie,
słów ważkość domierzając –
a najpierw
O ZŁUDZENIACH I PRAWDACH RZEKOMYCH (...)
O WIECZNOŚCI I NIESKOCZOŃCZONOŚCI (...)
(ORM, 41, 46).
Podobnie, w opisie okoliczności odchodzącego Ralfa, którego żegnają dzwony kościołów, tumów i katedr, Zegadłowicz zastosował onomatopeiczne efekty łączące rytm bijących serc dzwonów z litanijnymi wersami modlitw[12].
Na koniec tych uwag warto przytoczyć szczególny komentarz do Odejścia Rafla Moora, jaki zawarł w swoim liście sam autor dzieła. Wywiązując się z obietnicy danej niegdyś żonie, Zegadłowicz tak oto 12 listopada 1919 roku uprzystępniał jej znaczenie swego poematu:
Obiecałem Ci napisać objaśnienia do Odejścia Ralfa Moora – nie wiem czy mi się to uda dobrze zrobić; lecz spróbuję. Przede wszystkiem weź książkę do ręki z przekonaniem, że jest naprawdę bardzo jasna w treści i w słów doborze. Nie ma w niej nic niezrozumiałego ni trudnego. Przeciwnie łatwą jest przez to, że tylko w niej potrzebne słowa są. – Zgodzę się na to, że uwagi nieco skupić trzeba – bo opuszczona treść słowa jakiego – może wywołać opóźnienie zrozumienia. Więc przede wszystkiem trza wiedzieć, że Odejście Ralfa Moora – jest fragmentem dzieła które nosi tytuł Legenda Ziemi. W łączności z całością jest to fragment jednolity co do treści i formy.
Treść ta jest taka (najogólniejsza całej Legendy Ziemi): człowiek jest częścią Wszechświata, wykwitł na jednej z planet jako jej świadomość – świadomość, która nakazuje mu znaleźć, wykreślić swój stosunek (swoje umiejscowienie) do Ziemi i do Wszechświata; historja człowieka odgrywa się w Wieczności i Nieskończoności; tychże cząstką składową jest. Świadomość człowiecza jest niepełna nieobejmująca wielu zagadnień zasadniczych – stąd cechą działań najgłębszych czynów ludzkich jest tęsknota, która unosi go w coraz dalsze obszary, wypracowuje coraz wyższe i głębsze objawienia – aż (w koncepcji mojej) kiedyś, kiedyś „tu” czy „tam” stworzy najwyższą energii kondensację: Nadświadomość, Świadomość więc ostateczną, czyli Boską. We wszystkich nowych czynach, nowych utworach ducha ludzkiego, z dnia na dzień, z godziny na godzinę wzmaga się duch – Świadomość – rodzi się Bóg. Doczesność życia ziemskiego jest kolebką Boga. –
Tyle w najogólniejszych, skrótowych aż suchych zarysach co do treści Legendy Ziemi – której refleks silny znajdziesz w Ralfie Moorze.
Ralf Moor to człowiek odchodzący z jednej epoki życia w drugą, z jednej sfery w sferę drugą, wyższą, dalszą – ; Oto człowiek w życiu zmienia (zwyża) ducha (zależnie od jego pracy wewnętrznej) kilkakrotnie.
Oto jedną taką przemianę – jedno odejście z epoki zewnętrzu poświęconej w epokę wewnętrznej pracy wypracowania się – reprezentuje Ralf Moor. Wszystko to co treścią Legendy Ziemi jawi mu się w duchu – niejako dłońmi, wzrokiem i słuchem tego dotyka; pod wpływem pewności i wiary w prawdy zjawione odchodzi samowolnie od przyjaciół, od miłości, od tłumu, od wspomnień – wszystko to usymbolizowane w owym zniszczeniu zegarów i dzwonów.
Teraz pokrótce streszczę Ci fabułową część utworu.
[...]
Żył Ralf Moor w mieście swym Biopolis (miasto życia) – ; był młodzieńcem takim i owakim, liczne grono przyjaciół go otaczało – między ucztą a sztuką a nauki wiedzą różnoraką – dnie pędził; miał i niewiastę z rodu zacnego umiłowaną nazywała się Lodovica O’Seleschi – tę odnalazł w klasztorze Kapłanek Wiosny –
( – tę część powieści napisałem lat temu dziesięć – prawdopodobnie do tej części nie wrócę – ) –
Po latach wielu z młodzieńca wyrósł mąż coraz więcej, szerzej i głębiej zastanawiający się nad swoim stosunkiem do otoczenia do życia, do wszechświata.
Dużą wiedzę osiągnął z różnych dziedzin.
Nastąpił przełom.
Wesoły, towarzyski dotychczas – odsunął się od wszystkich i od wszystkiego; jedynie nieliczne grono przyjaciół pozostało przy nim – tych, którzy w oderwaniu się Ralfa od zewnętrzności zobaczyli głębie przyczyn.
Biopolis leżało na cudnej wyspie; morze ją otaczało– Ocean bezmierny.
Na wybrzeżu morza – wybudował Ralf Świątynię i poświęcił ją „Rodzącemu się Bogu” – wierząc, że duch w pracy swej Boga stwarza.
W czasie którymś postanowił raz na zawsze odejść od wszystkiego co dotychczas go otaczało, z czego czerpał jego duch karmę.
Postanowił odejść bez gniewu i szorstkości – wszakże i w przeszłem jego etapie życia duch się kształtował – a godną czci jest wszelka droga, po której duch chadza. Symbolicznie „bramą” odejścia stała się Świątynia „Deo nascenti” – tam też w poranku dnia któregoś (gdy się wieść rozeszła, że „znany” Ralf odchodzi) zebrały się tłumy mieszkańców Biopolis, by asystować przy odejściu jego. Był to piękny słoneczny poranek po burzy.
Ralf chłonie w siebie czas chwili; wspomina życie przeszłe, jawi mu się w pamięci Lodovica O’Seleschi – oddala od siebie wspomnienia – silnym mu być na drogę nową –
Ze skarbca swych rozmyślań – „strzemiennym” przemówieniem zwierza tłumowi tajnie życia – ; zaś przyjaciół deleguje – by szli i rozbili dawnych chwil symbole – małe przeżycia różne po wszystkich ulicach – zegary – i dumne hasła, czyny, prawdy i pewniki, które już dziś dla niego nie są ani prawdami ani pewnikami – dzwony –
Czynią to jego przyjaciele –
Wśród huku rozbijanych, pękających, w cierpieniach konających dzwonów – Ralf Moor pogrąża się w nawie Świątyni.
Zatrzasnęły się wrota.
Panicznym strachem smagany tłum pobiegł do miasta. Została Świątynia, w niej na nowe drogi wstępujący Ralf.
Taką jest historja przejścia z etapu w etap – z jednej części życia w drugą –
[120.6.30]
Pozornie nieobecna jest w Odejściu Ralfa Moora tak charakterystyczna dla dotychczasowej twórczości Zegadłowicza autobiograficzna strona jego twórczości. Wnikliwa lektura poematu i znajomość biograficznych realiów pozwalają jednak stwierdzić, że można tu mówić co najwyżej o staranniejszym zatarciu śladów autobiograficznych. Imienia Ralf, którym obdarzył swego bohatera, używał Emil Zegadłowicz w życiu prywatnym, czego dowodem choćby korespondencja pisarza z Leokadią Essmanowską („oto w naszem dzisiaj jesteśmy ( – Leo – Ralf – ) jednolatkami – pisał Zegadłowicz do swej gorzeńskiej sąsiadki 27 czerwca 1921 roku [25.8.2]) i listy do braci Jerzego i Witolda Hulewiczów[13]. Ale nie tylko imię łączy pisarza ze światem Odejścia Ralfa Moora – maniera ekspresjonistyczna naznaczyła także język prywatnej korespondencji pisarza, która niewiele różni się pod tym względem od strof jego poematu: „Będę pisał stylem aforystycznym – usprawiedliwia się w liście pisanym do Essmanowskiej w dniu 9 grudnia 1920 roku – jedynym, na jaki mnie teraz stać!” [25.8.1]. Realia rodzinnych stron pisarza tłumaczą również genezę takiego pomysłu artystycznego:
Roztrwaniają się odpryski napisów okolem ujętych:
(– dzwony katedr – )
– tempora mutantur sed nos mutamur in illis – [14]
– CASTA PLACENT SUPERIS, PURA CUM VESTE VENITE ET MANIBUS PURIS SUMITE FONTIS AQUAM – [15]
(ORM, 69, 70)
Pierwsza z sentencji łacińskich wiąże się z akwafortą Ludwika Misky’ego, którego dzieło w sporządzonym przez siebie katalogu opisał Zegadłowicz następująco: „Stary jordanowski dzwon pobok dzwonnicy starej. Malował go i rysował kilkakrotnie; tempora mutantur sed nos mutamur in illis; oto melancholijna dewiza wklęta w pierścień napisu otaczającego dzwon”[16]. Druga to wspomnienie lat szkolnych poety: w latach nauki Zegadłowicza ten dystych Tibullusa – z polecenia dyrektora Seweryna Artza (1842–1907) w roku 1890 umieszczony przy wejściu do wadowickiego gimnazjum – witał wchodzących do szkoły uczniów.
Poza tym w opisach przydomowego ogrodu, jakie znajdujemy w poemacie, tradycyjnie już obecne są rabaty róż, lilii i tuberoz (ORM, 21, 31) – kwiatów, które zdobiły rzeczywiste domostwo Zegadłowicza.
W pierwotnej wersji utworu, którego tytuł brzmiał Patetyczne rzeczenia Ralfa Moora, bezimienni w opublikowanym poemacie towarzysze bohatera tytułowego nazwani byli imionami: Lod[17], Rizz, Inka, Histinks, Stefan, Jerzy i Witold[18] – „Jak wiecznie żywy świecznik przed Sacrosanctum płynie tych siedem duchów przed obliczem tajemnym NIENARODZONEGO” [12.12.14] – mówił o nich wczesny rękopis dzieła. W tymże rękopisie Ralf nazwany jest „przedśpiewem Chrystusa i Judasza” (zatem istotą stojącą ponad antytezą dobro–zło, ofiara – zdrada?).
[1] Emil Zegadłowicz, Odejście Ralfa Moora, Poznań 1919, „Biblioteka Zdroju”, tom IV. Książka ukazała się w druku w połowie października 1919 roku i – jak wynika z relacji Zegadłowicza – została nagrodzona przez władze Wielkopolski: „Jeszcze jedno – pisał autor poematu do żony – kochany Hul [Jerzy Hulewicz] był dzisiaj u mnie – rozmawialiśmy ze dwie godziny – między innemi przywiózł wiadomość, że Ministerstwo Poznańskie nagrodziło Ralfa Moora – jeno sumy jeszcze nie umiał podać. Dziwi mnie to mocno” (list z 7 stycznia 1920 roku [120.7.1]). Nie udało się potwierdzić tej informacji.
[2] Emil Zegadłowicz, U dnia, którego nie znam, stoję bram. Poema symfoniczne wysnute z misterii snów nadrannych, noc pierzchliwą doganiających, dzień zdmuchujący gwiazdy witających spod szczelin wpół przymkniętych powiek. Spisał srebrną dłonią księżniczki Astralu Inki Tödwen Ralf Moor na liściu klonu opadłego do jej stóp w alei parku strzeżonego przez Sfinx uskrzydloną, Poznań 1921, nakładem „Zdroju”.
[3] W końcu 1919 roku wśród osobistych notatek Zegadłowicza znalazły się uwagi: „Artysta – najprzedniejszy – ostateczny arystokrata” [95.5.19] i „Życie – ustroje społeczne – walki o byt – egzystencja – wszystko to – jednak nieco (!) beznadziejne. 26 XI 1919 Warszawa” [95.5.25].
[4] Praksyteles, Praxiteles (IV w. p.n.e.), jeden z największych rzeźbiarzy greckich, przedstawiciel stylu późnoklasycznego. Pochodził z Aten, był synem i uczniem Kefisodotosa starszego. Działał ok. 370-330 p.n.e., głównie w Attyce. Twórca posągów w marmurze i brązie.
[5] Cellini Benvenuto, 1500–1571; włoski złotnik i rzeźbiarz okresu manieryzmu, działał głównie we Florencji, Mantui, Neapolu i Rzymie, autor między innymi rzeźby Perseusz z głową Meduzy (Florencja, LoGgia dei Lanzi). Opublikował traktat o złotnictwie (1568) oraz pamiętnika Benvenuta Celliniego żywot własny spisany przez niego samego 1568 (wydania polskie 1868, 1948).
[6] Verrocchio Andrea del, właściwie Andrea di Cione, 1435–1488; włoski rzeźbiarz, malarz i złotnik; przedstawiciel quattrocenta florenckiego (mistrz między innymi Leonarda da Vinci). Autor nagrobków P. i G. Medicich w kościele San Lorenzo we Florencji (1472), rzeźby Dawida (1473-1475), pomnika konny B. Colleoniego w Wenecji (1481, ukończony w 1496) oraz obrazu „Chrzest Chrystusa” (1470).
[7] Sais, Sau, obecnie wieś Sa al-Hadżar, miasto w starożytnym Egipcie w zachodniej części Delty. Stolica V nomu Dolnego Egiptu. Główny ośrodek kultu bogini Neit, istniejący już w czasach archaicznych. W czasie Nowego Państwa (1567-1085 p.n.e.) fenicka faktoria (ośrodek tkactwa). Znaczenie uzyskało w początkach panowania XXIV dynastii, gdy książę pochodzący z Sais, Tefnacht I, został władcą Egiptu. W okresie rządów XXVI dynastii (okres saicki) stolica Egiptu. Sais było wtedy portem rzecznym, słynnym ośrodkiem lniarskim. Liczne zabytki Sais (świątynie, pałace, groby władców) opisywał Herodot. W Sais odkryto ruiny z Epoki Późnej (730-330 p.n.e.), m.in. resztki świątyni Neit, i fragmenty murów miejskich. W okresie wczesnochrześcijańskim siedziba biskupstwa.
[8] Tarpejska Skała, południowo-zachodnie zbocze Kapitolu w Rzymie, z którego strącano zdrajców. Według podania z Skały Tarpejskiej strącono przeciwnika Romulusa, Lucjusza Tarpejusza, a także legendarną Tarpeję.
[9] Hory, w mitologii greckiej, córki Zeusa i Temidy – Tallo, Karpo i Aukso. Są boginiami pór roku, uosabiają wiosnę, lato i zimę. Później Grecy zwiększyli liczbę hor (dwanaście godzin dnia) i nazwali je dwunastoma siostrami.
[10] Apollo, Apollon, w mitologii greckiej bóg światła słonecznego, nagłej śmierci i wróżb, syn Zeusa i Latony (Leto), brat bliźniak Artemidy. Opiekun poezji, muzyki i nauki. Jego atrybutami były: łuk i lira. Poświęcono mu łabędzia i laur. Dla artystów stanowił ideał męskiej urody. Najbardziej znanym starożytnym posągiem Apolla jest Apollo z Tenei.
[11] Wobec rozpowszechnionego powierzchownego i błędnego rozumienia znaczenia tych słów, przytoczmy komentarz badacza myśli Nietzschego: „Wrogość wobec życia rządzonego biologicznymi popędami – oto w oczach Nietzschego rdzeń chrześcijańskiej kultury. Współczesną umysłowość wyznacza jego zdaniem obwieszczenie: »Bóg zmarł«, którego sens zawiera się w odrzuceniu wszelkich obiektywnych i absolutnych ideałów oraz systemów wartości, wywiedzionych spoza indywidualnego istnienia. Sens tego zdania polega na negacji wszelkich koncepcji obiektywnego ładu moralnego zarówno jako opatrzności, jak i prawa natury bądź rozumu historycznego. Teza »Bóg zmarł« to deklaracja nie tyle ateizmu, co raczej nihilizmu jako zaprzeczenia obiektywnego sensu (czy wyższej racji) wszelkich zjawisk. Ma ona znaczenie ogólniejsze niż odrzucenie istnienia Boga, jest przekreśleniem wszelkich – zarówno religijnych, jak i filozoficznych – prób oddzielenia wartości od wyjałowionej z nich rzeczywistości i formowania na tym gruncie dualistycznej wizji świata” – Zbigniew Kuderowicz, „Słowo wstępne” w: tegoż, Nietzsche, „Wiedza Powszechna”, Warszawa 1990, seria Myśli i Ludzie, s. 62.
[12] Rytmiczną inspiracją tego fragmentu jest z pewnością wiersz Edgara Allana Poe’go „Dzwony”, który Zegadłowicz znał w przekładzie Stanisława Wyrzykowskiego.
[13] Zob. Kornel Szymanowski, Narcyz, s. 23.
[14] Témpora mútantur sed nos mutamur in illis – (łac.) Czasy się zmieniają i my zmieniamy się wraz z nimi.
[15] „Casta placent superis – pura cum veste venite / et manibus puris sumite fintis aquam” (To, co czyste, podoba się Najwyższemu / przyjdźcie z szatą czystą i rękoma czystymi czerpcie wodę ze źródła) – fragment Święta sielskiego (II, 1) rzymskiego poety Albiusa Tibullusa (ok. 54 – ok. 19 p.n.e.), który kilkakrotnie przytacza Zegadłowicz w swoich utworach (między innymi w Zmorach – Z, 96).
[16] Emil Zegadłowicz, „Katalog kwasorytów Ludwika Misky’ego znajdujących się w zbiorze gorzeńskim Emila Zegadłowicza” [72.6–7].
[17] Określenie, jakim w kontaktach prywatnych Zegadłowicz nazywał Leokadię Essmanowską; potem miano to zmienił na Leo – informacja o tym pochodzi z listu Leokadii Esmanowskiej do Emila Zegadłowicza (maj 1920 roku [67.4.2].
[18] Lod to być może kolejna modyfikacja pseudonimu Leo, jakim określał Leokadię Essmanowską Zegadłowicz, Histinks to Stanisław Hisztin, Stefan to syn Leokadii Essmanowskiej, Jerzy i Witold to oczywiście bracia Hulewiczowie. Pierwowzorów dwóch pozostałych kobiet (jeśli w ogóle istniały) – Rizz i Inki – nie udało się ustalić.
Mirosław Wójcik, Pan na Gorzeniu. Życie i twórczość Emila Zegadłowicza, Kielce 2005, s. 107-112