Emil Zegadłowicz powziął myśl o wydawaniu własnego pisma, bowiem coraz bardziej doskwierały mu kompromisy artystyczne płynące z występowaniem pod sztandarami różnych formacji poetyckich czy wręcz układów towarzysko-sytuacyjnych. Własne pismo pozwoliłoby poecie na wyraźniejsze zaznaczenie indywidualności artystycznej, specyfiki osobowości twórczej – wreszcie pomogłoby w walce z krytykami traktującymi dokonania twórcze poety z zadziwiającą dowolnością merytoryczną i terminologiczną, nazywając go ni mniej ni więcej... futurystą! W liście pisanym do żony 21 stycznia 1920 roku Zegadłowicz broniąc swej niezależności artystycznej skarżył się na takie właśnie praktyki:

 

w jednym z pism przeczytałem takie zdanie (była to wzmianka o Yankowskim – tym, który napisał Tram w poprzek ulicy)[1]: „pan Yankowski istotnie duży okazuje talent nie jest on jednak więcej futurystą jak np. Zegadłowicz!” – bagatela! – otóż i dowiedziałem się, że jestem futurystą! – Dziwna to jest – i wieczna – pochopność do nomenklatur i szufladkowań. Jużci – że prawe dzieła, zacne twory – są własnością przyszłości – pod tym względem każdy artysta jest futurystą! Jednakże – rzekęć – nie jestem impresjonistą, nie jestem ekspresjonistą ani kubistą ani futurystą ani czemkolwiek innem – jestem poetą, a to jest wszystko!! [120.4.6]

 

W takich zatem okolicznościach projekty przeszły w fazę realizacji: nowemu przedsięwzięciu wydawniczemu patronowali Emil Zegadłowicz, Edward Kozikowski i Jan Nepomucen Miller, którzy zawiązaną w połowie roku 1921 grupę literacką nazwali „Czartakiem”. Taki też tytuł przewidziano dla mającego powstać pisma. Zasadnicza koncepcja periodyku łączącego szeroko pojętą tematykę artystyczną (literatura, sztuki plastyczne, krytyka literacka), a nawet format, typ ilustracji, rozwiązania typograficzne wskazywały na istotne inspiracje Hulewiczowskiego „Zdroju”, natomiast założenia artystyczne i ideowe pisma były rozwinięciem haseł obecnych już w „Ponowie”.

Nazwę pisma zaproponował Zegadłowicz, a nawiązywała ona do starej budowli z Mucharza, która już kilka lat wcześniej stała się przedmiotem żywego zainteresowania poety; Zegadłowicz prowadził nawet stosowne pertraktacje w sprawie nabycia „Czartaka” i uczynienia zeń przybytku sztuki. Budynek ów został ponadto uwieczniony na jednej z licznych akwafort Ludwika Misky’ego i w roku 1918 szczegółowo opisany przez Zegadłowicza w katalogu prac przyjaciela:

 

Na drodze z Wadowic do Suchej, niedaleko stacji kolejowej Mucharz po ręce lewej (jadąc szosą) stoi tam stary budynek kamienny zwany „Czartakiem”. Ongiś, wedle podania, zbór aryański, później jeszcze, za czasów Rzeczypospolitej, zajazd; dzisiaj własność właścicieli Jaszczurowej, służy jako mieszkanie leśnego. Niesłychanie interesująca budowla, szarość kamienia, z którego cała zbudowana, schodowe zakończenie murów bocznych, przedsień sklepiona, wreszcie samotność i pustka dookoła nadaje jej romantyczne zabarwienie w szlacheckim stylu. Wieść gminna niesie, że straszy koło „Czartaka” (może stąd nazwa; w każdym razie ma to coś z czartem wspólnego). Ludzie też starej daty jak np. pan z Śleszowic (?) Gabrysiewicz (typ zamarłego już dziś na zawsze szlagona) odmawiali przejeżdżając obok „Czartaka” litanię do wszystkich świętych; mimo to konie stale się płoszyły.[2]

 

Jak z tego opisu wynika, podawane w literaturze przedmiotu etymologiczne ustalenia wywodzące tytuł pisma od nazwy strażnicy czy też wieży, nie były wówczas znane Zegadłowiczowi[3]. Wydaje się, iż większe znaczenie miała dla poety domniemana ariańska przeszłość Czartaka, bowiem ideały społeczne Braci Polskich stanowiły dlań wzór godny naśladowania i upowszechniania. Dodajmy jeszcze, iż Zegadłowicz konsekwentnie podkreślał – nie troszcząc się zbytnio o historyczną rzetelność własnych przypuszczeń – iż przybytkiem ariańskim był niegdyś także jego rodzinny dom...

Edward Kozikowski w spisanych po latach wspomnieniach stwierdzał wręcz, iż pismo „Czartak” „miało służyć poezji i propagowaniu niektórych haseł, głoszonych przez arian, przystosowanych – rzecz prosta – do nowych czasów i nowych warunków życiowych”[4]. „Święty zbór »Czartaka« – na tle wszelkich szczytów od Beskidu po Himalaje” – tak z kolei opisywał Zegadłowicz zdobiący okładkę pisma drzeworyt Edwarda Porządkowskiego.

Godłem grupy literackiej i pisma stał się – powstały na warsztacie Edwarda Porządkowskiego – rysunek wyobrażający wpisanego w koło, kwadrat i trójkąt człowieka z zaznaczonym wyraźnie sercem. Na obrzeżu koła rozmieszczono litery CZARTAK, w ten sposób, iż cztery pierwsze usytuowane są na wierzchołkach kwadratu, pozostałe – trójkąta. Uderzające i chyba nieprzypadkowe podobieństwo łączy graficzny projekt znaku „Czartaka” z godłem Komisji Pracy Literatów Centralnego Komitetu Propagandy Związków Artystycznych, której członkami był zarówno Zegadłowicz, jak i Kozikowski (sekretarz KPL). Schematyczna postać człowieka, o rękach załamanych na bokach trójkąta zastąpiła w godle Czartaka widniejącą w graficznym pierwowzorze CKPZA swastykę[5].

Dla przysporzenia „Czartakowi reklamy zorganizowano – jeszcze przed wydaniem pierwszego numeru pisma – imprezę artystyczną w Zakopanem[6], pragnąc wykorzystać walory tej tłumnie odwiedzanej w sezonie wakacyjnym miejscowościach zdrojowej: „Kokosy zbijemy na naszej wycieczce, bo głód widowisk na letniskach straszny” [113.66.1] – pisał w czerwcu 1921 roku z Żegiestowa – tyleż entuzjastycznie co bezkrytycznie – Jan Nepomucen Miller. Jeśli wierzyć wspomnieniom Kozikowskiego, „Czartak” nie tylko nie zbił kokosów, ale nawet nie wzbudził większego zainteresowania wśród znudzonych letników.

Pierwszy numer pisma nazwanego „Czartak. Miesięcznik Literacko-Artystyczny” ukazał się 25 stycznia 1922 roku (w winiecie pisma umieszczono datę 1 lutego) w wadowickiej oficynie Franciszka Foltina. Właściciel drukarni 31 stycznia 1922 roku za druk 803 egzemplarzy pisma wystawił wystawił „naczelnemu redaktorowi »Czartaka«” rachunek opiewający na 212 000 marek polskich. Po uregulowaniu części należności, w maju 1922 roku „Czartak” nadal był zadłużony u Foltina na 137 000 mp. [16.5.44]. Wśród wielu innych przyczyn, także i ten wzgląd zadecydował o nieukazaniu się w zapowiedzianym terminie drugiego numeru pisma – życzliwy przedsięwzięciu i osobie Zegadłowicza Foltin wielokrotnie proponował różne formy uregulowania długu, ale nie mógł zgodzić się na dalsze kredytowanie działalności grupy[7].

Zamierzeniem wydawców nowego periodyku literackiego było „stworzyć rzecz rodzimą, a przez swą rodzimość – ogólnoludzką. »Czartak« miał być symbolem tego odrodzenia literackiego, o którem marzyliśmy” – jak po roku od narodzin pisma formułował cele grupy Zegadłowicz. – Celem »Czartaka« jest wydawanie pisma i książek. Ambicją każdego artysty jest pragnienie wykucia twarzy swej epoki. Tęsknota za wyrazem polskim nie została dotychczas zaspokojona. Oprócz grupy »Skamander« są tzw. »futuryści«. Ale futuryzmu polskiego właściwie nie ma. »Czartak« był usiłowaniem zaświadczenia o istnieniu sztuki polskiej w poszukiwaniu i w rozwoju. Nie idzie nam o szowinizm ani hurrapatriotyzm, lecz o te najgłębsze pierwiastki ducha polskiego, narodowe w swej bezpośredniości. To byłoby niejako celem pisma” [97.2][8].

Uwagi Zegadłowicza o uniwersalizmie kulturowym, rodzimym bogactwie wpisanym w najszerzej rozumiany humanizm, odżegnanie się od nacjonalistycznego pojmowania polskości i religii[9] warte są tu podkreślenia, by uniknąć nieporozumień, bowiem – jak słusznie zauważył omawiający prozatorską twórczość Zegadłowicza Kornel Szymanowski – w pierwszym numerze „Czartaka” obecne są „niedwuznaczne akcenty antysemickie”[10]. Asumpt do takich podejrzeń mogą nasunąć słowa Jana Nepomucena Millera, autora „Rzeczenia wstępnego”[11] – niepodpisanej imiennie przedmowy programowej „Czartaka”, w której krytyk zwalczał ostrym piórem konkurencyjne ugrupowania poetyckie:

 

– istniały dotąd w polsce dwie tylko formy ujawniania się poetyckiego: poezja czynu i poezja wywczasów, pobudka do boju i niepróżnujące próżnowanie, apel do szeregu i kabaret; morał społeczny, nakaz partjotyczny, żelazne powrósło upiornego obowiązku i – wypinanie sparszywiałych grzbietów ku słońcu, epikurejskie drapanie swędzącej skóry, straganiarstwo, szopka i semicko-rosyjski nihilizm –[12]

 

Ów „semicko-rosyjski nihilizm” to czytelna aluzja do formacji poetyckich „Skamandra” i futurystów. Zarzut ten powtórzył Miller w recenzji tomu poezji Stanisława Młodożeńca Kreski i futureski pisząc o jego pomysłach artystycznych, które „stoją wyżej od przejawów arogancji semickiej i plagiatorstwa (Siewierianin) Brunona Jasieńskiego”[13]. (Semickie proweniencje poezji „Skamandra” i jego członków tropił między innymi Stanisław Pieńkowski[14], który nie oszczędził swego czasu także redaktorów „Gospody Poetyckiej” – forpoczty „Czartaka”). Miller – można przypuszczać – posłużył się w ferworze polemicznym gotowym, schematycznym zlepkiem inwektyw, jakich nie szczędziła Grydzewskiemu, Tuwimowi czy Słonimskiemu stołeczna prasa pokroju „Gazety Warszawskiej”. Trudno także uznać za oryginalny pomysł Millera określenie futuryzmu „plagiatem rosyjskim, rozbijającym swe budy jarmarczne w Warszawie i Krakowie”[15]. Od uszczypliwości nie tyle merytorycznych co personalnych pod adresem „najsprytniejszych piór (...) od Słonima po Synaj” nie powstrzymał się również Miller w rozprawie – podpisanej kryptonimem „c” – z m.j.g. [Jerzym Mieczysławem Grydzewskim] i „Skamandrem”. O tym, iż kategorie estetyczne często mylił Miller z etnicznymi świadczy i taki fragment jego listu do Emila Zegadłowicza:

 

Przeczytaj Snobizm i postęp Żeromskiego[16]. Gdyby ten człowiek nie był tak zahukany przez skamandrytów i żydłaków futuryzujących, powinien by Ciebie ogłosić za największego poetę polskiego. Przynajmniej spełniasz wszystkie warunki, jakie on stawia poecie polskiemu. Tymczasem Żeromski słyszy tylko rejwach, a nie widzi tego, co przemawia ciszą, opanowaniem i ukrytą siłą[17].

 

Dość szybko współpraca z Millerem okazała się dla pozostałych redaktorów „Czartaka” niemożliwa. „Po wyjściu [...] Nr 1 zaczęły się ujawniać tarcia, które przybrały tak zdecydowany charakter, że trzeba było pismo chwilowo zawiesić. Istotnym sprawcą nieporozumień był p. Jan N[epomucen] Miller, któremu zdawało się, że pismo to było za mało narzucające się i reklamiarskie” – referował konflikty w łonie redakcji Zegadłowicz na pierwszym posiedzeniu powołanego do życia w sierpniu 1923 roku Towarzystwa Wydawniczego „Czartak”. W początku sierpnia, podczas urządzonego w Gorzeniu Górnym zjazdu redaktorów pisma, sprawca owego zamieszania utrzymywał, iż pismo nie powinno dłużej istnieć, a przy tym racji swych bronił „nader gwałtownie”, w rezultacie czego Kozikowski i Zegadłowicz zmuszeni byli uznać podobną krytykę poczynań grupy „za dobrowolne wycofanie się p[ana] M[illera] z »Czartaka«” [97.2][18].

Do Zarządu wydawnictwa „Czartaka” dokooptowano artystę rodem z Wadowic, gimnazjalnego kolegę Zegadłowicza, Jana Pukłę-Mrozińskiego (kierownik artystyczny pisma) i Wiktora Misky’ego (brata Ludwika), oficera WP, byłego legionistę kompanii kadrowej Józefa Piłsudskiego (przewodniczący wydawnictwa).

W pierwszym numerze „Czartaka” Emil Zegadłowicz zamieścił dwa wiersze: „Balladę zawiłą, serpentyną spadającego liścia na złotą łąk agonię, rysującą zjawę poety, śródściernie drogi i bezkształt ziszczenia”[19] oraz „Balladę o powsinodze beskidzkim kuternodze druciarzu, o duszkach garczych i lipowym kwieciu”. Ponadto jego noty krytyczne wypełniają znaczną część działu „Krytyki, refleksje, rzuty”. W recenzji dzieła Stanisława Noakowskiego Architektura polska[20] Zegadłowicz uczcił talent poznanego osobiście w czasie swej pracy w Ministerstwie Sztuki i Kultury architekta i malarza[21]. Oczywiście, jak należało się spodziewać, uwagi Zegadłowicza o sztuce Noakowskiego to bardzo subiektywne, poetyckie odczytanie plastycznego przesłania podziwianego przezeń artysty, niemal swobodna wariacja na temat szkicowany oszczędną linią sepiowych rysunków. Obok Noakowskiego Zegadłowicz prezentuje – z takiż samym entuzjazmem i podobnym stylem – twórczość Zofii Stryjeńskiej. Również i kolejne recenzje Zegadłowicza to akcenty towarzyskie z czasów warszawskich i kontaktów z „Zdrojem”. W dziale „Poezja” znajdujemy omówienie publikacji Zenona Przesmyckiego (Przekłady z poezji francuskiej, belgijskiej i włoskiej XIX wieku, Warszawa 1921), Stanisława Wyrzykowskiego (zapowiedź recenzji Arabesek E. A. Poe’a w tłumaczeniu ministerialnego kolegi redaktora „Czartaka”), baśni Jerzego Hulewicza Wiano, tomów poezji Jana Nepomucena Millera Lacrimae rerum i Edwarda Kozikowskiego Tęsknota ramy okiennej (1922 nakładem „Czartaka”). Wśród recenzji nowości prozatorskich Zegadłowicz umieścił swoje uwagi o Veni Creeator Wandy Miłaszewskiej (Warszawa 1921) i zbiorze opowiadań Świątki i centaury Edwina Jędrkiewicza (Lwów 1921). Aczkolwiek trudno uznać to za czynnik decydujący o doborze recenzowanych przez Zegadłowicza publikacji prozatorskich, niemniej jednak warto zauważyć, iż autorka pierwszego utworu to żona Stanisława Miłaszewskiego, byłego referenta Wydziału Teatru w Ministerstwie Sztuki i Kultury, a Jędrkiewicz to zaprzyjaźniony z Zegadłowiczem od czasów redagowania „Ponowy” początkujący literat, wadowiczanin z urodzenia...

Tę stronniczość w ferowaniu opinii krytycznych wytknął redaktorom „Czartaka” Leśmian, który w prywatnej korespondencji kierowanej do Zegadłowicza napominał z życzliwością:

 

Chciałbym z Wami o „Czartaku” obszerniej pomówić. Zbyt tam wielka zdawkowość i dowolność arbitralna we wzmiankach krytycznych. Za mało powagi w ujęciu cudzej twórczości, za dużo sympatii i antypatii. Są to właśnie wady „Skamandra”, warto ich unikać. Czy można w dwóch słowach załatwić się z twórczością Staffa, a tuż obok wychwalać pod niebiosy, zda się, Jędrkiewicza[22] (bardzo niezdolny) i Grabińskiego[23] (mocno bezradny i sztubacki). Przepraszam, nie Grabińskiego, lecz Jerzego Brauna[24]. Byłoby lepiej drukować studia o sztuce lub autorach, pomijając autorów niepoważnych, bo podobno ma się w „Czartaku” zjawić artykół [!] o Breiterze? – Wartoż się nad nim zastanawiać? Obniża to poziom pisma – prócz tego za dużo każdy autor drukuje swoich wierszy. Słowem, trzeba o tym pomyśleć [96.8.1].

               

Pierwszy numer „Czartaka” prezentował ponadto poezję Jana Nepomucena Millera („Piast (Hymn phalliczny)”, „O naddziobanym przez kury księżycu”), Bolesława Leśmiana („Karczma”, „Jadwiga”), Stanisława Miłaszewskiego („Słota”) Kozikowskiego („Bunt słońca”, „Z towarzyszką śmiercią”) oraz szkic krytyczny Stanisława Ignacego Witkiewicza „Parę zarzutów przeciw futuryzmowi”. Współpraca Witkacego z „Czartakiem” ograniczyła się, niestety, do tej jedynej publikacji, przy czym, jak można wnioskować z treści listu Witkacego przesłanego Zegadłowiczowi, powodem tej rezygnacji było nieporozumienie wywołane przez Kozikowskiego:

 

Stanisław Ignacy Witkiewicz, list do Emila Zegadłowicza,

Zakopane, 20 marca 1922 roku

Zakopane

20 / III

1922

Szanowny Panie,

Wskutek różnicy zdań w sprawie polemiki z p[anem] Kozikowskim, muszę przestać być współpracownikiem „Czartaka”, zachowując dla wszystkich Panów najlepsze uczucia. Proszę uprzejmie Pana o łaskawe odesłanie artykułu mojego o Stryjeńskiej do Tadeusza Żeleńskiego (Kraków, Krupnicza 13 II p.).

Łączę wyrazy szacunku i sympatii

Stanisław Ignacy Witkiewicz

[117.104.1]

 

Ostatni z autorów pierwszego numeru „Czartaka”, Stefan Essmanowski, zaznaczył swój wkład w dzieło zbiorowe recenzją – podpisaną „jaz”[25] – tomu poezji Jerzego Brauna Najazd Centaurów (Kraków 1922).

Oprawę graficzną zapewnili pierwszemu numerowi „Czartaka”: Ludwik Misky, Jerzy Hulewicz, Edward Porządkowski i Wacław Wąsowicz.

Wzorem „Zdroju” wydawcy „Czartaka” zatroszczyli się o wydawanie książek firmowanych przez pismo. Jako pierwszy tom biblioteki ukazały się poezje Edwarda Kozikowskiego Tęsknota ramy okiennej (Wadowice 1922, wyd. 2 – 1924). Z ambitnych zamierzeń wydawniczych, ogłoszonych na drukach reklamowych pisma już w roku 1922, światło dzienne ujrzały jeszcze Dziewanny Emila Zegadłowicza, opatrzone tu podtytułem Poema ziemskie. Ponadto nakładem „Czartaka” ukazać się miały poezje Jana Nepomucena Millera (Żniwne i siewne), Bolesława Leśmiana (Wieczność i purpura) oraz trzy antologie: Non hic piscis omnium: Antologia poezji francuskiej: Baudelaire, Verlaine, Heredia, Moreas, Laforgue w przekładach Stefana J. Godlewskiego, St. Miłaszewskiego, Bohdana Wyżgi, Ballada polska – Antologia w układzie J. N. Millera i E. Zegadłowicza i Antologia współczesnej poezji polskiej od Micińskiego do Dadanaizmu.

W ramach Biblioteki Czartak światło dzienne ujrzały jeszcze dwa inne tomy wierszy Kozikowskiego (Koniec Hortensji Europy, 1924; Wymarsz świerszczów, 1925); trzy książki poetyckie Janiny Brzostowskiej (O ziemi i mej miłości, 1925; Szczęście w cudzym mieście, 1924 oraz Erotyki, 1926) oraz jeden tom wierszy Jana Nepomucena Millera (Korowód. Poezje, 1924).

            Wśród pierwszych komentarzy krytycznych odnotowujących narodziny nowego pisma literackiego znalazł się głos Żeromskiego, który postulując sojusz naukowców i twórców dla ochrony języka polskiego pisał:

 

Byłoby tedy bardzo na czasie zetknięcie się i obcowanie uczonych ze sferą literacką. Mamy świetnych poetów, nadzwyczaj dowcipnych satyryków i prześmiewców, zgrupowanych w czasopiśmie „Skamander”, mamy interesujące i ciekawe grupy młodych pisarzy, wydających czasopismo „Ponowa”, „Czartak”, „Nowa Sztuka”, „Zwrotnica”, a nawet mgławice literackie na prowincyi – w Lublinie, Poznaniu, Wilnie. Grupy te nie mają w sobie ani pasyi, ani siły, któraby przypominała życie poetyckie we Francyi, wrzące zawsze od XVI wieku aż do dnia dzisiejszego. Lecz samo ich istnienie może stanowić glebę podatną dla pracy podstawowej nad rozszerzeniem i urobieniem literackiego języka w Polsce. Zgromadzeni na malej przestrzeni miasta, czy miast.[26]

 

            Mniej przychylnie odnotował pojawienie się „Czartaka” Wacław Borowy, który nazwał periodyk Zegadłowicza „manifestacyjnym organem megalomanii”[27].

            Kolejny numer pisma ukazał się dopiero w roku 1925, choć Zegadłowicz był pełen nadziei, że uda zachować się regularne publikowanie kolejnych zeszytów pisma. W liście z 6 lutego 1922 roku pisał z Warszawy: „»Czartak« bardzo się podobał; uświadomiliśmy sobie błędy – w drugim poprawimy się – ; numer drugi wyjdzie z końcem marca” [120.7.7].

Najwcześniejsze konkretyzacje programu „Czartaka” ujęte w formę dyskursywną to – oprócz słowa wstępnego zamieszczonego w pierwszym numerze pisma – przedmowa, jaką Zegadłowicz opatrzył drugie wydanie Powsinóg beskidzkich (1924), oraz pomniejsze wypowiedzi prasowe – między innymi wywiad udzielony dziennikarzowi „IKC” w roku 1925. Ostatnią wypowiedzią programową było otwierające numer trzeci pisma „Słowo wstępne” pióra Zegadłowicza.

Hasła programowe „Czartaka” formułowane były w określonej przestrzeni opcji estetycznych konkurencyjnych ugrupowań poetyckich – część negatywna poetyckiego manifetu jest z reguły kontrpropozycją wobec postulatów futurystów. Nowa sztuka, której potrzebę postulowali poeci „Czartaka”, miała w sposób naturalny wypływać ze współczesnego stanu świadomości wolnego narodu, „co własnem czuciem przenika krąg swych przeznaczeń”[28]. Zdaniem twórców pisma, potrzeba określenia istotnego charakteru sztuki rodzimej wynikała z konieczności zakreślenia granic odrębności narodu polskiego w nowej sytuacji niepodległego bytu państwowego. Owo poszukiwanie i gruntowanie swójskości na płaszczyźnie estetycznej nie było jednakowoż wyrazem tendencji ksenofobicznych – wprost przeciwnie: echem uprzednio już formułowanych przez Zegadłowicza idei „świadomości globowej” jest w artykule programowym pierwszego numeru „Czartaka” definicja nowej formy poetyckiej, która miała być „swojskim wyrazem wszechludzkiej i kosmicznej treści”[29]. Dwa lata po wydaniu pierwszego numeru „Czartaka” Zegadłowicz konstatował już osiągnięcie celu, jakim miało być potwierdzenie owej odrębności narodowej, której drogi swoistego rozwoju biegną równolegle do „dróg i szlaków wędrówek praaryjskich”[30].

Podobnie i eksponowana w twórczości czartakowców tematyka ziemi beskidzkiej nie jest zawężeniem pola lirycznej penetracji, ale raczej penetracji tej zintensyfikowaniem. Regionalizm Zegadłowicza miał być formułą artystyczną pozwalającą łączyć realistycznie, a nawet naturalistycznie ujmowaną dolę prymitywnego chłopa Beskidu z kulturowymi i teologicznymi kategoriami bliźniego i całości stworzenia. Powinnością poety była mistyczna kontemplacja życia wyniesionego poza aktualność chwili, dosłowność codzienności, praktyczną celowość percepcji. Zegadłowicz konsekwentnie bronił się przed próbami zaklasyfikowania go jako poety regionalnego, podkreślając bardziej zasadnicze znaczenie motywu ziemi rodzinnej w jego filozofii twórczej. Beskid – mówił w wywiadzie dla krakowskiego dziennika – „nie ma nic wspólnego ani z folklorem, ani z etnografią. Dla mnie jest to jakiś skrót ziemi, tak jak godzina może być skrótem czasu. Problem miłości Chrystusowej, który mnie najbardziej interesuje, ujawnił mi się najlepiej w stosunku do przyrody i do mieszkańców Beskidu. Uganianie życiowe daje się, jak widzę, ściągnąć do pewnych prawideł... Chłop jest dziś dla mnie jedynym reprezentatntem historii rodzaju ludzkiego, dzięki swej bezpośredniej, choć może nieświadomej, komunii z przyrodą...”[31]

Elementem łączącym zarówno najwcześniejsze utwory Zegadłowicza powstające pod auspicjami „Czartaka”, jak i późniejsze jego realizacje teatralne, jest dążenie do wyrażenia napięcia rodzącego się z metafizycznego doznawania tajemnicy istnienia (świadomość globowa), z nastroju tajemnicy, grozy, z docieraniem do pokładów mocy instynktownych, animalistycznych, biologicznych – w poszukiwaniu wyrazu dla tych przeczuć Zegadłowicz nieustannie doskonalił swe dzieło, dokumentując poszczególne etapy ewolucji twórczej nowymi tomami poezji.

Ostatnim etapem systematyzacji i precyzacji haseł programowych Czartaka było „Słowo wstępne” ogłoszone w trzecim numerze pisma. Świadom formułowanych pod adresem poetyckiego ruchu regionalistycznego Zegadłowicz położył tu nacisk na uniwersalne znaczenie każdego z postulatów Czartaka. Antyurbanizm, dowodził, jest zadaniem ocalającym godność człowieka, w obliczu struktury organizacji życia w mieście – świata rządzonego prawami materii a nie ducha. Przeciwstawiona środowisku miejskiemu wieś to w ujęciu poety nie relikt kulturowych idei sielanki, biernego błogostanu, ale „przyrodzona człowiekowi forma bytowania”[32], jedyna sposobność dla przeżywania zasadniczej więzi łączącej człowieka z kosmosem. Więzi, która wznosi się ponad podziały klasowe, sprowadzających się wobec najistotniejszego pokrewieństwa rodzaju ludzkiego do różnic jedynie nazewniczych.

Tak rozumiana wieś, „obserwatorium biegu wichrów i gwiazd”[33], jest dla poety zarówno natchnieniem, jak i wyzwaniem etycznym. Zegadłowicz, zawsze pełen atencji dla koncepcji genezyjskiej Słowackiego, wyznacza twórcy rolę emisariusza ludzkości, „stwarzającego byt i legendę narodu”[34]. Irracjonalne pojmowanie procesu twórczego (poeta jest rewelatorem spływającego nań natchnienia) prowadzi do dominacji zadań etycznych nad wartościami estetycznymi dzieła. Konieczność nadania adekwatnego kształtu słownego objawionej treści – zasadniczej wartość dzieła literackiego – usprawiedliwa heterogeniczność formy, a nawet jej niedoskonałości. To, zapewniał Zegadłowicz, wyjaśnia różnice poetyk poszczególnych członków Czartaka, połączonych mistyczną więzią braterstwa – daleko bardziej zasadną unią niż wybory formalne, jakich dokonują w swej poezji. Poeta świadom swej misji etycznej, kierujący się w postępowaniu osiąganą w procesie kontemplacyjnego obcowania z naturą dojrzałością duchową, cieszy się wolnością bezwzględną. Koncepcja ta okazać się miała trwałym rysem społecznych i politycznych przekonań Zegadłowicza, który w latach następnych zwykł ją określać mianem anarchizmu (najdoskonalszego systemu społecznego), co wielokrotnie prowadziło do fałszywego odczytania intencji tworcy.

W podobnie uniwersalny sposób co pojęcie „wsi” rozumieć należy wybór konkretnego miejsca, Beskidu, jako terenu poetyckich inspiracji. Beskid poetów Czartaka pozornie jedynie jest tożsamy z krainą geograficzną południa Polski. W rzeczywistości, jak wyjaśniał Zegadłowicza – jest to „podstawowy teren operacyjny” poetów, położony na „mapie kosmicznej”[35] – zatem niesłuszne są zarzuty krytyków upatrujących w regionalizmie grupy tendencji eskapistycznych, izolacyjnych, partykularnych.

Programowe wypowiedzi Zegadłowicza dotyczące ideologii Czartaka ukazywały się w okresie sześciu lat. Ta ostatnia, opublikowana w roku 1928, powstawała w zmienionych warunkach artystycznych i biograficznych twórcy, bowiem w tym czasie poeta związany był już ze środowiskiem literackim Poznania, a ściślej rzecz ujmując – ze specyficzną atmosferą kulturalną Wielkopolski, która wkrótce kazała mu lata spędzone w „polskiej Wandei” (M, 288) wspominać w zdecydowanie ciemnych barwach. W końcu roku 1927 Zegadłowicz został formalnie już pozyskany jako współpracownik katolickiego koncernu wydawniczego Księgarnia św. Wojciecha, którego dobrze płatnym zadaniem miało być redagowanie tygodnika „Tęcza”, pisma, jak ujmowała to umowa, „szczerze katolicko-narodowego” [1.2.9.6]. Jak się wydaje to właśnie ta antycypowana perspektywa recepcji najnowszej publikacji Zegadłowicza kazała mu wplatać w treść wypowiedzi programowej akcenty ideologicznie zbieżne z linią „Tęczy”. Stąd prawdopodobnie w programie Czartaka pomysł metafory zbudowanej na pojęciu tęczy, która jest obrazem spektrum dążeń duchowych i intelektualnych społeczeństwa polskiego, a które to spektrum wyznaczone jest przez przeciwstawne bieguny: stanowisko konserwatywne i komunistyczne. Dlatego też ideałem poetów Czartaka, świadomych efektu rozszczepienia, pozornego charakteru podziałów narodowych, będzie przezwyciężająca wszystkie przeszkody wszechogarniająca miłość – światło białe. „Ku tej tęsknocie jedna nas droga wiedzie falista i gorzysta, wietrzna i słoneczna przez rodzimość i rasę”[36] – pisał Zegadłowicz zastrzegając jednak parafrazą przesłania ewanglicznego, iż w ideale zaniknąć muszą różnice klasowe, etniczne, historyczne i ideowe.

 

 

[1] Jerzy Jankowski, 1887–1941, poeta i publicysta, prekursor polskiego futuryzmu. W roku 1919 ukazała się jedyna jego książka poetycka: Tram wpopszek ulicy. Skruty prozy i poemy. Na okładce nazwisko autora podano zgodnie z futrystyczną konwencją jako „Yeży Yankowski”.

[2] Emil Zegadłowicz, Spis rycin Ludwika Misky’ego z lat 1914, 1915, 1916 znajdujących się w zbiorze gorzeńskim Emila Zegadłowicza – zob. aneks do rozdziału czwartego; pozycja sygn. L.K. 84, L . P. 67.

[3] Dopiero w opublikowanej w roku 1929 trzeciej części pierwszego tomu Żywota Mikołaja Srebrempisanego odnajdujemy bardziej precyzyjne informacje zaczerpnięte przez autora z opracowań historycznych Teofila Klimy (zob. przyp. [...], s. [....]): „Ludowa etymologia nazwę Czartak chętnie wywodziła od czarta, który tu rad gazdował po heretykach. W rzeczywistości nazwa pochodziła od czerty, strażnicy, która tu stała w czasach zamierzchłych – tak przynajmniej mowią szczątki fundamentow starych, oraz profesor Teofil Klima, który badaniom nad pochodzeniem budowli sporo czasu poświęcił” – Emil Zegadłowicz, Cień nad falami, s. 121.

[4] Edward Kozikowski, Portret Zegadłowicza bez ramy, s. 33.

[5] Emil Zegadłowicz przechowywał w księdze pamiątek z czasów pracy w Ministerstwie Sztuki i Kultury zaproszenie za zebranie komisji pracy literatów opatrzone pieczęcią CKPZA z omawiany godłem [35.31]. Oczywiście, symbolika swastyki była wówczas wolna od jakichkolwiek powiązań z ideologią nazistowską. „Podpatrzona tajemnica swastyki – pisał komentując sztukę Zofii Stryjeńskiej Zegadłowicz – wiecznie tworzącego ruchu, słońca życia” – „Czartak” 1922, nr 1, s. 23. Połączenie linią rozmieszczonych w graficznym znaku Czartaka liter na wierzchołkach kwadratu i trójkąta daje inicjały EZ, aczkolwiek na III rękopisie Kolędziołków beskidzkich Zegadłowicz narysował inne usytuowanie liter: połączone linią tworzą schemat wzgórza i krzyża [4.3].

[6] Zob. wspomnienia Edwarda Kozikowskiego, Portret Zegadłowicza bez ramy, s. 35–39.

[7] W sprawie druku kolejnego numeru pisma Foltin pisał do Emila Zegadłowicza: „Co do propozycji drukowania No 2 »Czartaka«, to Drogi Panie Emilu, jesteśmy w wielkim kłopocie, bo ja sam nie wiem, co zrobić. – Jak sam mi to Pan przyzna, jest to trochę nieprzyjemne podejmować się nowej dalszej roboty, mimo że pierwsza nie została uregulowana, a sam Pan, Panie Emilu, przyzna, że dziś klakulowac można tylko za gotówkę. – Papier, farby, robocizna musi być przez nas płacona zaraz, a tu nie wiemy nawet, kiedy otrzymamy gotówkę, która, można znowu twierdzię, z każdym dniem mniej warta. – Prawda, żeby nie Pan, Panie Emilu, tobyśmy i dotychczas tak daleko nie szli, bo przecież tych Panów z Warszawy nie znamy – osoba zaś Pana zachęciła nas do pójścia możliwie daleko – teraz jednakowoż nie weźmie nam Pan za złe, że na spłaty roboty podjąć się nie możemy i prosimy nas w Warszawie możliwie wytłumaczyć” – list z 13 maja 1922 roku [16.4.10]. Wobec braku odpowiedzi z Gorzenia Górnego, Foltin zwrócił się do Jana Nepomucena Millera: „Mimo podania naszych zapatrywań co do druku No 2 »Czartaka« danych listownie na ręce WP. Zegadłowicza, nie mamy ani załatwienia naszego rachunku No 843 z 31/1 1922, ani decyzji co do papieru, jako też 100 egz[emplarzy] »Czartaka«, klisz, itp. [...] Zaznaczając, że czekamy na uregulowanie od 31/1 922 bez mała 6 miesięcy, obliczą sobie WPanowie jakie straty ponosimy i zrozumią [!], czy opłaci się w ten sposób postępować jak nasza drukarnia” – Franciszek Foltin, list z 16 czerwca 1922 roku [16.5.43].

[8] Wśród najważniejszych prac dotyczących historii i programu „Czartaka” wymienić należy: Edward Kozikowski, „O grupie literackiej »Czartaka«”, „Głos Prawdy”, 1929 nr 312-314; Stefan Essmanowski, „Dzieje »Czartaka«. (O próbach poezji beskidzkiej)”, „Polonista” 1931 z. 5/6, s. 263-265; Władysław Studencki, „»Ponowa« 1921-1922, »Czartak«”, OLP VI, t. 1, s. 217-228; J. Prokop, „Prymitywizm w kręgu »Czartaka«” [w:] Problemy literatury polskiej lat 1890-1939, s. 1, Wrocław 1972, s. 395-414.

[9] O Zegadłowiczowskim rozumieniu tych zagadnień wymownie świadczy następujący fragment jego listu do żony Marii: „Religia (recte: wiara) – powiem inaczej (może trafniej) zmysł religijny jest człowiekowi wrodzony tak jak wrodzona jest tęsknota za miłością, za współ–czuciem, z chęcią podzielenia się radością i bólem naszym z kimś jednym, tym właśnie jedynym, koniecznym. Religia jest właściwie także tęsknotą – (abstrahuję od niezmiernie zresztą ciekawych – prymitywnych zabobonów fetyszyzmów itd.) – tęsknotą za czemś niezmiennym, wielkim, świętym – ze Wszechmiłością i Wszechdobrocią. W całej ludzkości, u poszczególnych szczepów, narodów, ras – podobnie jak w każdym poszczególnym człowieku (wyższej – byle miary) – następuje moment, w którym stwierdzić się musi, że doczesność nie wystarcza, że pragnienie Pełni – może się wypowiedzieć li tylko w onem głębokiem spojrzeniu w Wieczność i Przestrzeń – w dojrzeniu Woli której podporządkowuje się wszelkie zjawsiko. I tak jest zawsze. Poza stereotypowemi zmysłami pięcioma istnieje cały szereg zmysłów innych (ciepła, miejsca itd.) – a ponad tem poczyna się [...teria] zmysłów wyższych: Piękna, Religii – i tutaj w tych regjonach poczyna się człowiek. – Nie zda mi się jednakowoż i obojętną sprawą jakie formy przybiera wiara – tu podział należałoby przeprowadzić na 1.) formy oficjalne 2.) indywidualne. Do form oficjalnych zaliczam wszystkie systemy religijne główne i pochodne (tzw. herezje), do indywidualnych te, które zjawione organizacjom wyższym stają się w miarę rozwoju decydującą linią pomyśleń, uczuć i czynów danej jednostki. Poza tem istnieją jeszcze nic nie znaczące błahostki indeferentyzmu – i racjonalizmu pełne – to próchno, o tem nie warto gadać, machnięcie ręką to najwyższy gest na jako wolno sobie tu pozwolić; nie może być mowy o wierze bez żarliwości, zapału i zachwytu” – list z 27 stycznia 1921 roku [120.8.37].

[10] Kornel Szymanowski, Narcyz, s. 17.

[11] Edward Kozikowski zanotował w swojej książce o Zegadłowiczu, iż napisana przez Millera przedmowa została następnie bez wiedzy i wbrew woli jej autora przeredagowana przez Zegadłowicza ze skutkiem ujemnym. Informację tę przytaczamy jedynie z obowiązku zachowania obiektywności opisu życia Zegadłowicza, niemniej jednak uważna analiza wspomnień Kozikowskiego każe podchodzić do informacji podanych przez niego, a nie potwierdzonych innymi źródłami, z najwyższą ostrożności. Zob. E. Kozikowski, Portret Zegadłowicza bez ramy, s. 47.

[12] „Czartak. Miesięcznik literacko-artystyczny”, 1925 nr 1, s. 4.

[13] „Czartak”, op. cit., s. 26.

[14] Stanisław Pieńkowski, 1875–1944, krytyk literacki... uzup.

[15] „Czartak”, op. cit.

[16] Stefan Żeromski, Snobizm i postęp – w tym zbiorze szkiców publicystycznych podnoszących zagadnienie czystości i oryginalności sztuki polskiej Żeromski analizując między innymi zjawisko futuryzmu pisze: „Najmłodsza poezya polska nie może się odessać, oderwać od piersi wielkiej »matuszki«. Futuryzm, stary już i strudzony, przywędrował i do nas wreszcie z Rosyi (...)”, cyt. za wyd. 2, s. 43.

[17] List Jana Nepomucena Millera do Emila Zegadłowicza, [Warszawa], 22 lutego 1923 r. [113.66.4].

[18] Inaczej oceniał obecność Millera w Czartaku Edward Kozikowski w roku 1929, kiedy skłócony z grupą pisał, iż Jan Nepomucen Miller był „jedynym w tym ugrupowaniu pisarzem, kładącym nacisk na konieczność współdziałania z rzeczywistością”, w przeciwieństwie do zagubionych w regionaliźmie pozostałych Czartakowców – tenże, „O grupie literackiej Czartaka”, „Głos Prawdy” 1929 nr 312 – Cyt. za: Edward Kozikowski, Portret Zegadłowicza bez ramy, s. 284.

[19] Tuż przed drukiem, na odbitce przeznaczonej do korekty, Emil Zegadłowicz zmienił tytuł tej ballady na: „Ballada o niektórym Bolesławie Leśmianie, rejencie ongi hrubieszowskim zwana Balladą zawiłą serpentyną spadającego liścia na złotą łąk agonję rysująca zjawę poety, śródściernie drogi i bezkształt ziszczenia” [105.6], niemniej jednak poprawka ta nie została ostatecznie uwzględniona w druku.

[20] Stanisław Noakowski, Architektura polska. Szkice kompozycyjne. Książnica Polska TNSW, Lwów–Warszawa 1920. Dzieło Noakowskiego na 176 tablicach przedstawia malowane tuszem, sepią i akwerelą szkice polskich zabytków.

[21] Wśród dokumentów archiwalnych Muzeum Emila Zegadłowicza w Gorzeniu Górnym znajduje się spisany własnoręcznie przez Noakowskiego szczegółowy życiorys, będący wstępem do recenzowanej przez Zegadłowicza książki [97.2.10].

[22] Edwin Jędrkiewicz – zob. przyp. [...], s. [...].

[23] Stefan Grabiński, 1887–1936; prozaik i dramatopisarz. Studiował filologię klasyczną i polską na Uniwersytecie Lwowskim, następnie w latach 1910–1931 był nauczycielem szkół średnich. Sławę przyniosły mu zwłaszcza utwory fantastyczne: zbiory nowel (Na wzgórzu róż, 1918; Demon ruchu, 1919), tomy opowiadań (Szalony pątnik, 1920; Niesamowita opowieść, 1922; Księga ognia, 1922), powieści (Salamandra, 1924; Cień Bafometa, 1926).

[24] Jerzy Braun, 1901–1975; poeta, prozaik, publicysta i krytyk literacki. Studia polonistyczne ukończył na Uniwersytecie Jagiellońskim w roku 1923. Popularyzator myśli J. M. Hoene–Wrońskiego (opublikował m.in. rozprawy Hoene–Wroński a Polska współczesna. O nowy ład moralny w świecie cywilizowanym, 1932, Zagadka dziejowa Polski, 1938). Redaktor wielu pism: „Zet” (1932–1939), „Kultury Jutra” (1943–1944), „Tygodnika Warszawskiego” (1946–1947). Zasłużony animator życia kulturalnego środowisk katolickich, po wojnie działał w warszawskim Klubie Inteligencji Katolickiej. Od roku 1965 w Rzymie, współpracował z radiem i prasą Watykanu. Opublikował tomy poezji (m.in. Dywan rozkwitający, 1924; Tancerz otchłani, 1933; Patos przemijania, 1960; Rytmy włoskie, 1974), powieści (Kiedy księżyc umiera, 1925; Cień Parakleta, 1932) i dramaty (Europa, wyst. 1931; Dni Konradowe, 1935) Debiutancki tom poezji Brauna Najazd centaurów (Kraków 1922) w pierwszym numerze „Czartaka” omawiał nadzwyczaj przychylnie jaz. [Stefan Essmanowski], przeciwstawiając moc i bezpośredniość poetyckich dokonań Brauna artystycznym propozycjom awangardowym krakowskiej „Katarynki”. Zegadłowicz natomiast nie miał o wczesnej twórczości Brauna zbyt wysokiego mniemania: w opinii sporządzonej dla potrzeb MSiK napisał (około roku 1919): „Jerzy Braun. Wiersze partjotyczne (Pod Kaniowem, Ostatnia Marja), opisowe (Tatry), fragment powieści (Wśród puszcz Kanady), dramat (Król Kruno). Utwory młodzieńcze – zrozumiałe usterki językowe i formalne; najlepsze urywki opisów przyrody (Tatry, wodospad). Król Kruno; sprawa w Norwegji; Kruno obejmuje władzę, by naród wieść do sławy. Przeciwstawienie silnej (rzekomo) władzy duchowej nieswornościom [!], intrygom, małostkowości dworzan, wodzów, etc. – Ostatecznie król »odchodzi stargany«. – Dialog wcale żywy. Forma słaba. Ogółem: próby, zapowiedzi” [81.11.31].

[25] Stefan Essmanowski jeszcze w czasach współpracy ze „Zdrojem” używał pseudonimu Stefan T. Jazgot.

[26] Stefan Żeromski, Snobizm i postęp, s. 182.

[27] P.W. [Wacław Borowy], „Przegląd czasopism”, „Przegląd Warszawski” 1922 nr 6.

[28] [Jan Nepomucen Miller], „Rzeczenie wstępne”„Czartak”, 1922 nr 1, s. 4.

[29] Tamże,

[30] Emil Zegadłowicz, „Przedmowa” [w:] Powsinogi beskidzkie. Wadowice 1924 (wyd. II), s. 5.

[31] Janusz Stępowski, „Podróż nad Krakowem z p[anem] Zegadłowiczem”, „Ilustrowany Kurier Codzienny. Dodatek Literacki” z dn. 23 marca 1925 roku.

[32] Emil Zegadłowicz, „Słowo wstępne”, „Czartak” 1928 nr 3, s. 9.

[33] Tamże.

[34] Tamże.

[35] Tamże, s. 12.

[36] Tamże, s. 11.

 

 

 

Mirosław Wójcik, Pan na Gorzeniu. Życie i twórczość Emila Zegadłowicza, Kielce 2005, s. 120-129

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

"Czartak"

Miesięcznik Literacko-Artystyczny

pod kierunkiem Edwarda Kozikowskiego, Jana Nepomucena Millera i Emila Zegadłowicza

 

1922, z. 1, 1 lutego 

wytłoczono w Drukarni Fr. Foltina w Wadowicach

 

- egz. i rkps BU Poznań, sygn. 2300

- egz. Biblioteka Jagiellońska, 102960 III Rara