Umberto Eco, Imię róży, przełożył Adam Szymanowski,

Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1991, 628 s.

 

 

s. 86

Wielekroć i w różnych miejscach widziałem później skryptoria, lecz żadnego, gdzie w strumieniach fizyczne­go światła, które odsłania cały splendor pomieszczenia, tak wyraźnie jaśniałaby sama duchowa zasada wcielona przez owo światło, claritas, źródło wszelkiego piękna i wszelkiej wiedzy, niezbywalny atrybut proporcji tej oto sali. Bowiem trzy rzeczy przyczyniają się do stworzenia piękna: przede wszystkim niepodzielność lub dosko­nałość, i dlatego za brzydkie mamy rzeczy nie będące całością; następnie, należyta proporcja albo też harmo­nia; a wreszcie, jasność i światło, i rzeczywiście, na­zywamy pięknymi rzeczy barwy jasnej. A ponieważ wizja piękna zawiera w sobie spokój, zaś ze swej natury skłonni jesteśmy za to samo brać chronienie się w pokój, dobro lub piękno, poczułem, że ogarnia mnie wielkie ukojenie, i pomyślałem, jak dobrze musi być pracować w tym miejscu.

 

s. 223-225

Zabijali wszystkich Żydów, których spotykali tu i ówdzie, i pozba­wiali ich dóbr...

„Dlaczego Żydów?" zapytałem Salwatora. Odpo­wiedział: „A dlaczego by nie?" I wyjaśnił, że przez całe życie uczyli się od kaznodziejów, iż Żydzi są wrogami chrześcijaństwa i gromadzą dobra, których im. bie­dakom, odmawia się. Zapytałem go, czy nie było prawdą, że dobra gromadzili też panowie i biskupi, ściągając dziesięcinę, a więc pastuszkowie nie zwalczali swoich prawdziwych nieprzyjaciół. Odparł, że jeśli prawdziwi nieprzyjaciele są zbyt potężni, trzeba poszukać sobie jakich słabszych. Pomyślałem wtedy, że słusznie nazywają ich prostaczkami. Tylko możni wiedzą zawsze, kto jest ich prawdziwym wrogiem. Panowie nie chcieli, by pastuszkowie wystawili na szwank ich dobra, i mieli wielkie szczęście, gdyż przywódcy pastuszków szerzyli myśl. że znaczne bogactwa są u Żydów.

Zapytałem, kto wbił tłumom do głów. że należy wziąć się za Żydów Salwator nic pamiętał. Zdaje mi się, że kiedy takie tłumy idą za jakąś obietnicą i żądają czegoś bez /włoki, nigdy nie wiadomo, kio spośród ciżby prze­mawia. Pomyślałem, że ich przywódcy byli wykształceni w klasztorach i szkołach biskupich i przemawiali języ­kiem panów, choćby i przekładali go na wyrażenia zrozumiałe dla pastuszków. A pastuszkowie nie wiedzieli, gdzie przebywa papież, ale wiedzieli, gdzie znaleźć Żydów. Wzięli szturmem wysoki i mocny zamek króla Francji, dokąd przerażeni Żydzi pobiegli tłumem, by się schronić. A Żydzi wyszli pod mury zamku i bronili się odważnie i bezlitośnie, rzucając belki i kamienie. Ale pastuszkowie podłożyli ogień pod bramę zamku, dręcząc zabarykadowanych Żydów dymem i ogniem. Żydzi zaś, nie mogąc się uratować i woląc sami zadać sobie śmierć niż umrzeć z ręki nieobrzezanych, zawołali jednego ze swoich, który zdawał się najodważniejszy, by zabił ich mieczem. Ten zgodził się i zabił ich prawie pięciuset. Potem wyszedł z zamku z córkami Żydów i prosił pastuszków, by ochrzcili go. Ale pastuszkowie rzekli: ty dokonałeś takiej rzezi swoich, a teraz chcesz uniknąć śmierci? I rozerwali go na strzępy, oszczędzając dzieci, które kazali ochrzcić. Potem ruszyli w stronę Carcassone, dokonując wielu krwawych czynów na swojej drodze. Wtenczas król Francji dowiedział się, że przekroczyli granicę, i rozkazał, by stawiać im opór w każdym mieście, w którym się pojawią, i bronić nawet Żydów, jakby byli ludźmi króla...

Dlaczego król stał się tak dalece życzliwy Żydom? Może zaniepokoił się tym, czego pastuszkowie mogli dokonać w całym królestwie, i że ich liczba zbyt urośnie. Umiłował wtedy nawet Żydów, albo dlatego że byli w królestwie pożyteczni jako kupcy, albo dlatego że należało teraz zniszczyć pastuszków, i wszystkim dobrym chrześcijanom potrzebny był powód, by opłakiwali po­pełnione zbrodnie. Ale liczni chrześcijanie nie posłuchali króla, uważając, że nie jest słuszne bronić Żydów, którzy zawsze byli nieprzyjaciółmi wiary chrześcijańskiej. I w wielu miastach ludzie z pospólstwa, którzy musieli płacić lichwę Żydom, byli szczęśliwi, że pastuszkowie ukarali ich za bogactwo. Wtenczas król nakazał pod karą śmierci, by nie udzielać pomocy pastuszkom. Zebrał mnogie wojsko i napadł na nich, i liczni legli, a inni ratowali się ucieczką i szukali schronienia, w lasach, gdzie zginęli od nędzy. Wkrótce wszyscy byli zniszczeni.

A posłannik króla schwytał ich i powiesił po dwudziestu lub trzydziestu na największych drzewach, by widok ich trupów służył za wieczny przykład i by nikt nie śmiał zakłócać pokoju w królestwie.

 

s. 410

Zatem — ciągnął Wilhelm skoro zdarza się, że jeden ustanawia złe prawa, może lepiej uczyni to wielu?
Naturalnie — podkreślił mowa jest o prawach ziemskich, dotyczących dobrego ładu spraw obywateli. Bóg powiedział Adamowi, by nie jadł z drzewa wiadomości dobrego i złego, i to było prawo Boskie; ale potem upoważnił go, cóż mówię? zachęcił, by nadał nazwy rzeczom, i w tym zostawił swobodę swemu ziemskiemu poddanemu. W istocie, choć wielu w naszych czasach powiada, że nowina sum consequentia rerum, księga Genezis jest zupełnie w tej sprawie jasna: Bóg przyprowadził do człowieka wszystkie zwierzęta, by dowiedzieć się, jak ów je nazwie, i jakkolwiek człowiek nazwał istotę żyjącą, takie, a nie inne miało być jej imię. 
I aczkolwiek pierwszy człowiek był dość roztropny, by w swoim edeńskim języku nazwać wszelką rzecz i wszelkie zwierzę według jego natury, nie zmienia to faktu, że miał suwerenną władzę wynajdywania takich imion, które w zgodzie z jego rozeznaniem najlepiej do owej natury pasowały. Albowiem jest wiadome, że rozmaite są imiona, jakich ludzie używają, by wskazać pojęcia, jednakie zaś dla wszystkich są jeno pojęcia, owe znaki rzeczy.
Słowo nomen bierze się zatem niechybnie od nomos, czyli prawo, gdyż właśnie nomina zostały przez ludzi dane ad placitum, to jest przez swobodną i zbiorową umowę.

 

s. 490

 A ty nie zachwycaj się za bardzo tymi relikwiarzami. Wiele innych kawałków krzyża widziałem w różnych kościołach. Gdyby wszystkie były prawdziwe. Pan Nasz
nie byłby umęczony na dwóch skrzyżowanych belkach, ale na całym lesie. 

- Mistrzu! — wykrzyknąłem zgorszony.

- Tak to jest, Adso. A są skarbce jeszcze bogatsze. Dawno już temu w katedrze w Kolonii widziałem czaszkę dwunastoletniego Jana Chrzciciela.- 

- Naprawdę? — wykrzyknąłem w podziwie. Potem ogarnęło mnie powątpiewanie.

- Ależ Chrzciciel został zabity w wieku bardziej posuniętym!

- Tamta czaszka musi być w jakimś innym skarbcu — rzekł Wilhelm z poważną twarzą.

 

s. 548

I z tej księgi mogłaby się zrodzić nowa i niszczycielska dążność do zniszczenia śmierci przez wyzwolenie od strachu. A wtedy my, stworzenia grzeszne, bylibyśmy bez lęku, może najmędrszego i najtkliwszego z darów Boskich. Przez wieki całe Doktorowie i Ojcowie rozsiewali wonne esencje świętej wiedzy, by odkupić, przez myśl o tym, co wzniosłe, nędzę i pokusę tego, co niskie. A ta księga, usprawiedliwiając jako cudowne lekarstwo komedię, satyrę i sztukę mimiczną, które dawałyby oczyszczenie od namiętności przez przedsta­wianie ułomności, słabości, występku, skłoniłaby fał­szywych uczonych do podjęcia próby odkupienia (drogą diabelskiego odwrócenia) wzniosłego przez akceptację niskiego. Z tej księgi wzięłaby się myśl, że człowiek może chcieć na ziemi (jak sugerował twój Bacon w związku z magią naturalną) krainy obfitości. Ale tego właśnie nie powinniśmy i nie możemy mieć.