Gutta cavat lapidem non vi, sed saepe cadendo...
 
 
 
"Powiedzieliśmy, że działalność wychowawcza w szerokim sensie może stanowić dla Ligi Narodowej i Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego prawdziwszy przedmiot dumy niż ich akcje stricte polityczne. Faktem jest bowiem autentyczny i wielki wkład tej działalności formacyjnej w rozbudzenie dążeń patriotycznych w zgnębionym długą niewolą społeczeństwie. Obok tego wkładu trzeba także widzieć i odpowiedzialność tego obozu za deformację ethosu społecznego w Polsce elementami niedemokratycznego i niehumanistycznego nacjonalizmu. Bolesnym następstwem tej deformacji były między innymi ekscesy antyżydowskie młodzieży narodowej w latach trzydziestych na wszystkich niemal uczelniach polskich — bodaj tylko opisywana przez nas poprzednio Wolna Wszechnica Polska była od nich wolna. I choć chciałoby się w tamtych wydarzeniach widzieć jedynie swoisty typ chuligaństwa i rozwydrzenia, a nie logiczną konsekwencję wcześniejszego o lat trzydzieści skrzywienia pedagogiki społecznej w programie ideologicznym narodowców, to jednak pominięcie tego związku przyczynowo-skutkowego jest niemożliwe. Świadczą o tym choćby karty pisanej wtedy właśnie, w latach trzydziestych, powieści dla młodzieży, którą pod tytułem "Dziedzictwo" wydał niejaki Kazimierz Wybranowski. Treścią książki jest walka, jaką ze wszystkim, co polskie, prowadzą wszyscy Żydzi i masoni, walka oszczerstwem, skrytobójstwem, podpalaniem, przekupstwem i szantażem. Główny bohater, polski ziemianin, zorientowawszy się w sytuacji, potrafi pokonać mafię czyhających nań złoczyńców i osiąga indywidualne zwycięstwo. Ale stary działacz narodowy, będący porte-parole autora, stwierdzi, że ta droga indywidualnej odwagi i walki z zachowaniem zasad rycerskości nie wystarczy. Tu trzeba zmobilizować całą opinię publiczną do pełnej bezwzględności w walce z obcym żywiołem, który wszelkimi środkami cytuję: trzeba tępić, jak się tępi drapieżne zwierzęta i jadowite gady! To już była wyraźna pochwała pogromów i wypraw z laskami. A istotne jest w tej powieści przede wszystkim to, że pod pseudonimem Kazimierza Wybranowskiego krył się sam Roman Dmowski, od czterdziestu pięciu lat stojący na czele obozu narodowego. Powieść swą nazwał "Dziedzictwo" i była to nazwa prawdziwa: w tym, co działo się na naszych wyższych uczelniach lat trzydziestych, było jakieś przerażające dziedzictwo degeneracji idei patriotyzmu w nacjonalizm wśród odłamu polskiego społeczeństwa, a w nim — i części polskiej inteligencji" - Bohdan Cywiński, "Rodowody niepokornych", Warszawa 1996, s. 381-382.